Gosia Herba w Galerii Satyrykon

Gosia Herba – rocznik 1985, wrocławianka, ilustratorka, na co dzień (i noc też) żona Mikołaja Pasińskiego, z którym często wymyśla historie, które zamieniają się w obrazy, które stają się książkami obrazkowymi i komiksami, które spotykają się z zachwytem czytelników i uznaniem różnych profesjonalnych gremiów, zdobywając ważne krajowe i zagraniczne nagrody.

Gosia Herba – historyczka sztuki. Znać to dobrze po jej swobodnych wędrówkach przez motywy, gatunki, konwencje, stylistyki i maniery. Artystka z zapałem i wielkim upodobaniem dba o te czasem swojskie, a czasem egzotyczne ogrody inspiracji. Niczym wytrawna didżejka miksuje Picassa z Velázquezem, Matisse’a z mangą, anonimowych malarzy waz greckich z holenderskimi twórcami martwych natur, mistrzów polskiej szkoły plakatu ze średniowiecznymi snycerzami, anime z New Lookiem, grafikę reklamową okresu 20-lecia międzywojennego ze sztuką kreteńską, i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Tu pożyczy układ postaci, tam fryzurę, a tu deseń materiału, tam gest, tu minę, a tam fragment garderoby; od jednych bierze umiłowanie szczegółu, od drugich wyolbrzymione dłonie, od innych gamę i zestawienia barw, a od jeszcze innych rytmiczność i giętkość linii. Potem wrzuca te składniki –  czasem tylko dwa, a czasem znacznie więcej – do swoich blenderów (czyli emocji i intelektu), a dzięki wrodzonej i doskonalonej aparaturze (umiejętności i talent) otrzymuje wysokowartościowy graficzny koktajl sporządzony wedle oryginalnej receptury, wlewany następnie w formy rysunków prasowych, ilustracji książkowych, plakatów, druków reklamowych, projektów okładek, a nawet malarstwa ściennego.

Gosia Herba to jednak przede wszystkim nałogowa rysowniczka. Sądząc z liczby stworzonych rysunków – od miniaturek po sporych rozmiarów projekty – nasza bohaterka nie robi zakupów, nie trzepie dywanów, nie przesiaduje w kawiarniach, nie gotuje, nie spotyka się na ploty, nie pisze dysertacji, no i chyba nie śpi za wiele. Tak, zdecydowanie sensem jej życia jest rysowanie, zostawianie śladów wprawnej ręki. Formy proste i złożone, kompozycje jedno- i wieloelementowe, czarno-białe i kipiące kolorem, które powstają na papierze lub/i w komputerze, a ostatnio na materiale, bo artystka zaczęła się wyżywać wyszywając, a może wyszywać wyżywając.

Równe rzędy prostych, rytmicznie multiplikowane krzywe albo promieniście rozchodzące się, mniej lub bardziej regularne linie układają się w co tylko sobie wyobrazimy: ogony ptaków, ramiona ośmiornicy i odnóża pajęczaków, nogi mebli i wzory na tapecie, prążki na spodniach, paski na bluzkach i plisy na spódnicach, łodygi, wąskie liście roślin i suche gałęzie drzew, fale morza, system nerwowy, linijki tekstu w gazecie, struny gitary, dym z papierosa, para znad kawy. No, i makaron – azjatyckie nudle i włoskie spaghetti – pukle makaronu. No, i włosy, często długie, z przedziałkiem pośrodku – apetyczne porcje włosów. Znudzona blondynka wsysa nitkę makaronu, kręcąc na palcu pasemko swych długich włosów (Spaghetti). Współczesna Lady Godiva zamaszyście kroczy w zawadiackich botkach, choć widać tylko jedno jej oko i dym z papierosa (You Wear So Well). Królestwo linii. Nawet sygnatura artystki – małe kaligraficzne „h” – zapętla się z wdziękiem.

Herba z upodobaniem tworzy portrety psychologiczne nie tyle konkretnych postaci, co władających nimi emocji. Porażki małe i duże, lęki i strachy, rozpacze i smuteczki, depresje i euforie. Autorka ilustracji (już) nie pali, ale za to wyręcza się swoimi bohaterami. Ci palą papierosy na potęgę (koty raczej sięgają po fajkę), dla towarzystwa, z przyzwyczajenia, z nałogu, bo tak. Do innych ulubionych motywów i postaci naszej artystki należą: owoce egzotyczne, zadrukowane strony gazet, rozkoszne różowe ośmiornice, sympatyczne pająki o zwielokrotnionych oczkach (w ogóle cała masa bractwa robactwa w jej pracach się roi). Acha, no i bohaterkami są tak naprawdę prawie wyłącznie dziewczyny, dziewuchy, pannice, kobiety, infanty i damy, z rzadka dzieci. W rolach facetów – wampiry, czarownicy, małpy, ewentualnie koty. A te kobiety, choć targane emocjami lub wręcz przeciwnie, na maksa znużone codziennością, są za każdym razem wyraziste, atrakcyjne, intrygujące, nietuzinkowe – salve femina!

Na wystawie zaprezentowane zostały w większości prace niepublikowane, wykonane w gwaszu, tuszu i technikach cyfrowych. Pochodzą one z lat 2018–2021. Świetnie pokazują dwa obszary, w obrębie których Herba porusza się z równym zaangażowaniem – ilustracji adresowanych do dzieci oraz projektów skierowanych do dorosłych. Te dla młodych miewają ostry pazurek (albo wampirze kły), te dla dorosłych są czasem przepełnione radością życia, czasem tylko pozornie pogodne, nierzadko czerpią z estetyki gier komputerowych (postacie z serii Kingdom). Artystka niewątpliwie znakomicie odnajduje się w karnawałowej, śmieszno-strasznej estetyce świata na opak, w kostiumach swoich bohaterów, które stają się czymś więcej niż tylko przebraniem. Na obu polach działalności graficzka trafia w punkt i do adresatów swych realizacji, o czym świadczy imponująca lista wydawców, tytułów prasowych oraz instytucji, z którymi Herba współpracuje: “The New York Times”, “The New Yorker”, “The Washington Post”, “The Atlantic”, “Vanity Fair”, „Przekrój”, Google, Penguin Random House, HarperCollins Polska, Znak Emotikon, Egmont, Wydawnictwo Czarne, Polskie Wydawnictwo Muzyczne PWM, Muzeum Narodowe we Wrocławiu i wiele, wiele innych.

Herba ma w dorobku 14 książek, w tym cztery stworzone z Mikołajem Pasińskim. W 2022 r. ukażą się dwie nowości, ale w aspekcie kariery międzynarodowej z pewnością ważniejszy jest fakt, iż niektóre z tytułów co i rusz ukazują się w kolejnej wersji językowej. Invented by Animals z tekstem Christiane Dorion (Wide-Eyed Editions, Londyn 2021) opublikowano już w 25 językach (w Polsce książkę wydano nakładem Znaku pod tytułem Wynalazcy. Poznaj zwierzęta, które inspirują świat nauki). Z okazji Roku Stanisława Lema 2021 ilustratorka wzięła udział w polsko-estońskim projekcie pod patronatem Instytutu Adama Mickiewicza na nowe ilustracje do Bajek robotów. Dobrze już znane z twórczości Herby motywy pojawiły się w futurystycznym, stechnologizowanym, ale na swój sposób retro-bajkowym świecie, w którym rozgrywają się Uranowe uszy Bajka o maszynie cyfrowej, co ze smokiem walczyła. Kompozycje zostały zbudowane na zasadzie horror vacui, w związku z czym szczelnie zapełniają pola ilustracji. Mamy i tu królestwo linii (rurki, sprężyny, kable, druty, nici, sznurki i cienkie odnóża pająków – a jakże!), gry ze skalą, multiplikacje motywów i sylwetek, niegroźne strachy i groźne smoki.

Prace Herby były prezentowane na znamienitej Wystawie Ilustratorów towarzyszącej Targom Książki w Bolonii w 2020 roku (Balonowa 5) i 2021 (Van Dog), na międzynarodowej wystawie Ananas Targów Książki w Pekinie, na Biennale Ilustracji w Bratysławie oraz Triennale Ilustracji w Tallinnie. Była finalistką konkursu dla młodych ilustratorów Golden Pinwheel. Artystka została dwukrotnie wyróżniona w konkursie Książka Roku Polskiej Sekcji IBBY – w 2017 roku za ilustracje do Wierszy dla dzieci Stanisława Grochowiaka, a w 2019 za Balonową 5 Mikołaja Pasińskiego. W 2021 roku znalzła się w ścisłym finale z Van Dogiem także Pasińskiego.

Bez względu na temat – siła kobiet, bajki robotów, koty, dzieci, świat antyczny, czy jest to konkret współczesnego wnętrza mieszkalnego, pokładu samolotu, ulicy lub zmyślnych zachowań przedstawicieli fauny, czy jest to abstrakcja terminologii muzycznej – Gosia Herba osiąga znakomite efekty. Jest elastyczna, wyrazista, nowoczesna i uniwersalna jak… jak jej linie po prostu.

Anita Wincencjusz-Patyna

Skip to content