Matylda Damięcka w Galerii Satyrykon

Od 1 września w Galerii Satyrykon kolejna nowa wystawa. I po raz kolejny znakomita.
Tym razem będą to prace Matyldy Damięckiej – aktorki, wokalistki, jak również bardzo utalentowanej graficzki.

MATYLDA DAMIĘCKA
Aktorka, wokalistka, grafik.
Aktorka w teatrach: Nowy, Prezentacje, Och-Teatr, Klub Komediowy, czy In-Vitro w Lublinie. Laureatka pierwszego miejsca: Festiwalu Piosenki i Ballady Filmowej w Toruniu, Piosenki imienia Jeremiego Przybory w Kutnie, oraz drugiego miejsca na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu.
Wokalistka i Producent koncertu Bowie First Step pod dyr. muz. Wojciecha Waglewskiego z udziałem zespołu VooVoo. Muzycznie współpracuje również m.in. z Wojtek Mazolewski Quintet, Radkiem Łukasiewiczem, oraz Leszkiem Biolikiem z którym współtworzyła koncert Cohen i Kobiety oraz Znikające miasta gdzie jest odpowiedzialna za reżyserię i warstwę wizualną koncertów. Ostanie widowisko muzyczne, którego zajęła się reżyserią, oraz warstwą wizualną, był „Folwark ostateczny” George’a Orwella w adaptacji Błażeja Staryszaka, jako spektakl otwierający Big Book Festival w Warszawie.

Stanowi 50% kolektywu graficznego JoDa z Michałem Jońcą. Tworzą m.in plakaty teatralne.

Jej prace można oglądać w social mediach pod pseudonimem The Girl Who Fell On Earth, gdzie komentuje otaczający nasz świat, w syntetycznych ilustracjach minimalistycznych.

_______________________________________________________________________________
LINIE, KTÓRE SPADŁY NA PAPIER
REFLEKSJE I REFLEKSY RZECZYWISTOŚCI W PRACACH MATYLDY DAMIĘCKIEJ
Żeby w jednej zasadniczej i kilku pomniejszych liniach zamknąć celny portret jakiejś osoby, potrzeba, prócz tak po prostu talentu, także doskonałego zmysłu obserwacji, czułej uważności, mistrzowskiej dyscypliny formy, ale i odwagi gestu, i lekkości w prowadzeniu dłoni. Parafrazując wieszcza Słowackiego, chodzi przecież o to, żeby ręka giętka narysowała wszystko, co zobaczy oko (i pomyśli głowa naturalnie). Matylda Damięcka swoimi rysunkowymi portretami, które w niewielkim, acz reprezentatywnym wyborze zgromadzone zostały na wystawie w Galerii Satyrykon, udowadnia, że z nawiązką spełnia te wszystkie warunki. Podobnie dzieje się w przypadku rysunków satyrycznych, którymi warszawska artystka komentuje bieżące wydarzenia w skali mikro – to te dziejące się w jej najbliższym otoczeniu, medio – dotyczące naszego kraju i makro – odnoszące się do całego świata, a właściwie nawet wszechświata, wystarczy spojrzeć na zdesperowanego ufoka, który na powitanie statku kosmicznego przybyłego z Ziemi demonstruje transparent z napisem „MAN GO HOME”. Mieszkaniec innej planety już dobrze wie, że ludzie ludziom gotują ten los. Damięcka punktuje te niegodziwości: szarganie Konstytucji, tekturowość państwa, zabójczą siłę i nagminność kłamstwa (kapitalna „historyjka” o wydłużającym się nosie przebijającym miniaturową sylwetkę); mężczyzn uzurpujących sobie prawo do decydowania o życiu kobiet; instytucję kościoła ukrywającą przed światłem dziennym swoją „podziemną”, karygodną i zgoła niechrześcijańską działalność; kruchość pokoju na świecie; a wreszcie wyniszczającą naturę działalność człowieka (w pracach przedstawiających kolejno sylwetkę płonącego kangura, niedźwiedzia dryfującego na plastikowej butelce czy słodkiego króliczka, którego jeden z tylnych skoków został już poddany procesowi oskórowania). Nie dziwi zatem podobizna Johna Lennona podpisana cytatem z jednej z jego piosenek: IMAGINE THERE NO PEOPLE. W słynnych okularach muzyka odbijają się półkule naszej, nie wiadomo jak długo jeszcze, niebiesko-zielonej planety.

Damięcka zwraca naszą uwagę na zło, na niesprawiedliwości, bezprawie, bezduszność i bezmyślność. Czyni to albo syntetycznym rysunkiem, albo w technice mieszanej, zderzając minimalistyczną kreskę z wielokolorowym przedstawieniem, albo krótkim komunikatem słownym sformułowanym starannym pismem, nierzadko wersalikowym, jakby dobitniejszym w sile przekazu.
Korzysta także z potencjału skojarzeń niesionych przez kaligrafię zeszytów dziecięcych. Ćwiczenia na literkę „A” i „B” idą linia w linię z tymi doskonalącymi zestaw kresek układających się w swastykę w wersji dużego i małego znaku. To ostrzeżenie przed podatnością formujących się dopiero głów na indoktrynację zwłaszcza w atrakcyjnym opakowaniu – przejmujący jest rysunek ukazujący dziewczynkę dmuchającą w wiatraczek o skrzydełkach ułożonych w kształt, który nam nijak nie chce się jakoś kojarzyć z „przynoszącym szczęście” równoramiennym krzyżem o złamanych pod kątem prostym ramionach symbolizującym święty ogień. Grozą wieje też z serii prac pod wspólnym tytułem KAŻDY BYŁ KIEDYŚ DZIECKIEM KAŻDY/ EVERYONE WAS ACHILD ONCE EVERYONE, w którym pojawiają się karykaturalnie odmłodzone konterfekty dawnych i współczesnych wodzów totalitarnych: Hitlera, Łukaszenki i Kim Dzong Una.
Autorka wyprawia się też, może jeszcze niezbyt śmiało, w obszary poszukiwań logowizualnych – już to rozstrzeliwując litery na pustej kartce (jak w pracy SAMOTNOŚĆ), już to podmieniając litery w imionach Romea i Julii, by po rozmaitych propozycjach „transgenderowych”, otrzymać Romę i Juliana. Także w innych swoich pracach podważa heteronormatywność, np. w TULIPANAPAN czy w TĘCZÓWCE, gdzie dekor w postaci obwódki ze spektrum optycznego niepokojąco nadaje oku wygląd podbitego. Dużo uwagi poświęca kobietom – współczesnym brzemiennym kariatydom mającym nie tylko cały ziemski glob na głowie, ale i latorośl na plecach oraz przepełnioną zakupami siatkę w dłoni w swej niekończącej się krzątaninie celnie opisanej przez zmarłą w tym roku filozofkę, feministkę Jolantę Brach-Czainę. Kobiety mogą być u niej upadłymi anielicami, jak ta dryfująca w szklance z jakimś płynem, czasem asertywnymi, wysoce świadomymi swych potrzeb i równie wysoce podejrzanymi w patriarchalnych kulturach (w tym także w tej naszej, polskiej) „badass mothers”, czasem zaś w misternych splotach japońskiej sztuki wiązania ciała kinbaku shibari zwisają na linach podwieszonych na paragrafie. Zdarza się, że Damięcka odwołuje się do dziejów sztuki, tej bardziej współczesnej, i tej już nieco starszej. Wydaje się, że lubi René Magritte’a. Często bowiem motyw przedstawieniowy w swoich pracach sprowadza do dużego zbliżenia oczu (np. OCZY EWY, wspomniana już TĘCZÓWKA lub GAZ? NIE. SMUTNO mi.). Z Magritte’a zaczerpnęła też pomysł formalny i kompozycyjny w rysunku przedstawiającym jelenia wędrującego przez coraz rzadszy las (chodzi o Podpis in blanco z 1965 r.), gdzie zastosowała „żaluzjowy” chwyt przenikania
się dwóch obrazów. Także często goszczący w jej pracach, świadomie i przewrotnie stosowany akademicki realizm przypomina dokonania belgijskiego surrealisty. W pracy ZWIERZĘTA, KTÓRE KOCHAMY *JEŚĆ trudno z kolei uciec od skojarzeń z Piramida zwierząt Katarzyny Kozyry do czerwoności rozpalającą swego czasu komentarze zwłaszcza tych na sztuce wcale lub niewiele się znających. Tu sięgnie do solidarycy (HENRYK WUJEC), tu do pop kultury z jej nierzadko kiczowatą estetyką, a także postaciami z kreskówek i komiksów, np. TYTUS, ROMEK IA’TOMEK KSIĘGA OSTATNIA. Jest więc w czym wybierać.

Wróćmy jeszcze do portretów, które stanowią wyrazisty zbiór pośród ponad 30 prezentowanych na wystawie prac. Matylda Damięcka jest licencjonowaną aktorką jako absolwentka Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie (dyplom w 2008 roku), choć znacznie, znacznie wcześniej debiutowała na planie filmowym. Jej żywiołem jest też muzyka. Nic dziwnego zatem, że wśród prac dominują podobizny ludzi teatru, fi lmu i estrady. Hanna Stankówna, Krzysztof Kieślowski, Paweł Królikowski, Krzysztof Kowalewski, Piotr Machalica, Wojciech Pszoniak, Andrzej Strzelecki. Krzysztof Penderecki. Jest i Kora. Jak w najlepszych polskich karykaturach autorstwa na przykład Jerzego Zaruby i Mariana Walentynowicza, jak w rysunkach Antoniego Uniechowskiego, Ottona Axera, Ignacego Witza lub Jerzego Jaworowskiego, finezyjna linia wije się pewnie, usidlając podobieństwo fizyczne, ale i na swój sposób charakterologiczne. Jest pazur, jest energia, jest życie, choć samych postaci już nie ma. W niekłamanej wirtuozerii syntetycznego rysunku śledzimy proces stwarzania portretu i trudno uwierzyć, że niesforny kosmyk włosów Kory przypadkowo tylko ułożył się w kształt litery „J” (jak Jackowska). Damięcka (@thegirlwhofellonearth) – dziewczyna, która spadła na ziemię, jest niezwykle wrażliwą komentatorką naszej codzienności. Bez granic, ale z najwyższą kulturą.

Anita Wincencjusz-Patyna

image00012
image00016
image00098
image00185
image00193
image00323
image00001
image00007
image00011
Skip to content