Było jak co roku podczas promocji kalendarza Satyrykonu – bardzo tłoczno. W zasadzie wesoło, choć nie zabrakło momentów wzruszenia i zadumy. Wielu z obecnych tego dnia w Galerii Satyrykon znało Eugeniusza Geta Stankiewicza osobiście. Wielu chciałoby jak najwięcej tego „wrocławskiego Gecia” zatrzymać sobie na własność w Legnicy. Świadczyło o tym bezspornie powodzenie, jakim cieszył się album Mirosława Ratajczaka.
A rozchwytywany z narażeniem życia kalendarz? Ciekawe, jakież refleksje wzbudzi dumnie powieszony na ścianie? Jeszcze całkiem niedawno propozycja urzeczywistnienia jednego z marzeń Geta i umieszczenia satyrykonowego plakatu 1990 jako muralu na kamienicy przy ul. Kazimierza Wielkiego we Wrocławiu spotkała się z protestem i oburzeniem. Podobno mieszkańcy obawiali się, że będzie prowokował do naśladownictwa…
Jedno jest pewne – Eugeniusz Get Stankiewicz byłby tych wrażeń ciekaw. Jak pisze Mirosław Ratajczak we wstępie do albumu ( i jak wspominał podczas spotkania), Geta interesowało, co ludzie mogą mu powiedzieć o jego twórczości. Nie „zwykli ludzie”, ale różni. Jak legniczanie, którzy w piątek stali się „właścicielami” czegoś, co dotychczas należało tylko do laureatów Satyrykonu…