O tegorocznych „Skłonnościach do ostrości” rozmawiamy z profesorem Dariuszem Vasiną
Satyrykon: Jako Pracownia Rysunku Narracyjnego, jak sama nazwa wskazuje, macie zdaje się przede wszystkim „skłonności” do opowiadania? Czy zatem na tegorocznym Satyrykonie zamierzacie odegrać rolę Szeherezady, albo może, zważywszy, że wśród bohaterów wymyślonych przez waszych studentów jest np. Fauścik, Szeherezadki?
Darek Vasina: Szeherezadka nie brzmi dobrze. Szeherezada też nie za bardzo, ze względu na odpowiedzialność. Jak wiadomo sprawa była poważna, stawką była walka o życie. W jednej z adaptacji filmowych „Baśni z tysiąca i jednej nocy” jest taka scena, gdzie Szeherezada prosi o radę człowieka na targu, jak opowiadać historie, żeby przykuć uwagę widza. Mędrzec, opowiadacz historii, w odpowiedzi daje jej przykład. Mędrzec to dla nas zbyt górnolotne, ale „przykuwacz uwagi”, tak, „przykuwacz uwagi” może być.
Zapytałam z kilku powodów. Po pierwsze, na Satyrykonie nie mieliśmy dotychczas zbyt wiele do czynienia z komiksem. Choć w tamtym roku w ramach „Skłonności” prezentowała się m.in. łódzka pracownia komiksu, w natłoku innych zgromadzonych na wystawie materiałów mogliśmy jedynie kontemplować – jak obrazy – pojedyncze kadry. Tymczasem w przesłanych przez Was materiałach najbardziej zafascynowały mnie i wciągnęły wasze „Historie”. Ich formalna i tematyczna różnorodność, igranie z czytelniczymi przyzwyczajeniami. Powiem szczerze, ja – zupełny laik (ale już chyba neofitka) poczułam wielki apetyt, by dowiedzieć się o komiksie jak najwięcej. Do kogo będzie skierowana wasza wystawa (i katalog)? Czy również do podobnych do mnie „trudnych przypadków”?
Wystawa i katalog są przeznaczone dla wszystkich. Zależy nam na opinii profesjonalistów i osób, które z komiksem mają do czynienia po raz pierwszy. „Trudne przypadki” są najbardziej interesujące. Nie wiem, czy w katalogu będzie odpowiednia reprezentacja prac komiksowych w stosunku do tego, co jest robione na zajęciach, bardziej myśleliśmy o rodzaju impresji na temat pracowni. Dajemy też wolną rękę projektantce. Z ciekawością czekamy na efekt końcowy.
Czy sztuki opowiadania (obrazem) można się nauczyć, bo np. doceniło się płynące z tego profity? Czy raczej z taką zdolnością lub przekleństwem przekształcania wszystkiego w anegdotę trzeba się urodzić?
Sztuki opowiadania obrazów można się nauczyć. Staramy się to robić od dobrych paru lat. Lecz jeśli ktoś chce się w tej szlachetnej sztuce kształcić, niech raczej nie robi tego licząc na przyszłe profity. Wystarczy przeczytać parę wywiadów, jakich udzielili najsłynniejsi rysownicy komiksów w Polsce.
W wydawnictwie prezentującym krakowską ASP w części poświęconej waszej pracowni jest zdjęcie ukazujące duży (chyba prostokątny) stół, a przy nim bardzo radosną grupę ludzi. Aż zazdrość chwyta i od razu chciałoby się tam być. Czy to tylko chwyt autopromocyjny? W jaki sposób pracujecie?
W pracowni są stoły, rozkładane prawie za każdym razem przed zajęciami(pomieszczenie dzielimy z innymi Pracowniami na Wydziale Grafiki). Przy stołach w trakcie zajęć siedzą studenci i rysują zadane danego dnia ćwiczenie. Radość na ich twarzach to oczywiście chwyt promocyjny(śmiech). Ważnym miejscem jest kantorek, gdzie „maglujemy” razem z Kubą studentów w trakcie korekt indywidualnych.
W tekście prezentującym waszą pracownię czytamy, że zajęcia w pracowni opierają się na seriach krótkich ćwiczeń pobudzających wyobraźnię i rozwijających pamięć, spostrzegawczość, zdolność syntezy oraz sprawność manualną. Odnoszę jednak wrażenie, że również właśnie tego – spostrzegawczości, uwagi i maksymalnego skupienia wymagają od widza opowiadane przez Was, często dość lapidarne historie. Być może (jak reklamuje żartobliwa historia literatury opowiedziana za pomocą piktogramów) obraz bardzo przyspiesza proces poznania, ale też wymaga od odbiorcy maksymalnej koncentracji. Opowiadanych w waszej pracowni, bardzo skondensowanych historii nie da się pobieżnie czy bezmyślnie przerzucać (jak robimy to często ze słowem pisanym). Wchodząc na stronę jednego z waszych studentów (nota bene zwycięzcy zawodów w szybkim rysowaniu) przeczytałam sympatyczną (i jakże ożywczą) prośbę, aby się nie spieszyć. Mam wrażenie, że dotyczy to większości waszych projektów. Do odbiorcy odnosicie się bez taryfy ulgowej. Żadnych ułatwień czy łatwej w konsumpcji papki? Albo poświęci Wam uwagę równą pasji, z którą uprawiacie swoją dziedzinę, albo po prostu niewiele zrozumie?
Przykładamy dużą wagę do dopracowania jak największej ilości szczegółów w pracy, począwszy od znalezienia ciekawego, chwytliwego pomysłu, poprzez dopracowanie scenariusza, jeśli chodzi o historie obrazkowe, aż do warstwy formalnej, stylu. Wszystko ma zakończyć się profesjonalnie wykonaną pracą. Staramy się nie iść na skróty. Szczególnie Kuba [Jakub Woynarowski – przyp. B.Z] jest z tego znany. Za to, że jest wymagający, że ich „ciśnie”, studenci są mu wdzięczni szczególnie po studiach, kiedy muszą się zmierzyć z rzeczywistością. Ale i tak wiem, że go uwielbiają i przede wszystkim niezwykle cenią. Za jego wiedzę, profesjonalizm i uczciwość i poczucie humoru.
A co ze słowem? Jakie w waszej praktyce ma znaczenie. Zauważyłam, że z jednej strony wiele (chyba nawet większość) powstających w waszej pracowni opowieści znakomicie obywa się bez słów. Podobnie zresztą jak np. satyrykonowe rysunki. Z drugiej strony, zdaje się, że na różne sposoby eksperymentujecie: rozrywacie związek tekstu z obrazem, odwracacie kolejność i bawicie się w opowiadanie różnych tekstów na podstawie stworzonych wcześniej obrazów itd. A w tytułach wszystkich związanych z pracownią działań (niepodległość komiksu, z głowy) też widać subtelną skłonność do gry słownej. Jak więc to jest z tym słowem, jest nam w ogóle potrzebne, czy nie?
Słowo jest dla nas bardzo ważne. Staramy się zwracać na to uwagę studentom. Warstwa intelektualna jest w pracowni bardzo ceniona. Aczkolwiek musimy pamiętać, że często studenci nie mają odpowiednich narzędzi do posługiwania się słowem. Na naszej uczelni jest niewiele przedmiotów przygotowujących studentów do pracy z tekstem. Ja też nie jestem w tym profesjonalistą. Staramy się namawiać studentów do łączenia słowa i obrazu poprzez proponowane zadania. Uczymy się razem, starając nie zapuszczać w rejony, w których nie czujemy się profesjonalnie.
Przyzwyczailiśmy się już (choć, oczywiście, zdarzały się i rozczarowania), że kolejne tomy „Skłonności do ostrości” to wydawnictwa bardzo nas zaskakujące. Tomy warszawski, katowicki, poznański i wrocławski to nasze szczególne powody do zachwytu i dumy. To wydawnictwa bardzo szczególne, unikalne. Z drugiej strony Wy macie już bardzo konsekwentną, nowoczesną linię wydawniczą, prezentującą dokonania pracowni. Czego zatem można się spodziewać po krakowskim tomie „Skłonności do ostrości”?
Nie chcę zdradzać za wcześnie zbyt wiele, ale chcieliśmy, żeby nasz katalog różnił się od katalogów „Skłonności do ostrości” drukowanych do tej pory. Nasze wydawnictwo w założeniu to bardziej art book niż katalog dokumentujący wystawę. Część stron ma być drukowana w technice sitodruku, całość będzie drukowana na specjalnym papierze, projektantka ma też większą swobodę w obrabianiu prac, ich kadrowaniu, nawet zmienianiu koloru. Bardziej zależało nam na pokazaniu klimatu pracowni niż skatalogowaniu powieszonej wystawy. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Imponujący katalog wynalazków, jakich dokonano w waszej pracowni, to zdaje się wyraz wielkiej waszej skromności. Nie wspominacie w nim np. o Puci Pruci i kilku innych… Wielu waszych studentów to bardzo rozpoznawalne już indywidualności i z dorobkiem, ale wcale ich nie rozpieszczacie. Prawdę mówiąc, w jednym z przysłanych katalogów, wręcz zdajecie się ukrywać, co do kogo należy. Czy to Wasz sposób również na promocję: zamiast nachalnie się chwalić, raczej zaintrygować i skłonić odbiorcę do poszukiwań?
W dzisiejszych czasach łatwo osiągnąć popularność, choćby przez media społecznościowe. Student może mi powiedzieć np. :- Co mi pan tu gada, że mam coś poprawić, jak mój rysunek ma parę tysięcy „ lajków”, hę?. Na szczęście, rzecz ciągle polega na zaufaniu. Myślę, że oni, a przynajmniej część z nich wciąż nam ufa, wierzą, że mówimy im prawdę i że mogą się czegoś od nas nauczyć. Choć, oczywiście, zawsze znajdzie się ktoś, kto uważa, że już wszystko umie. A czy się nimi chwalimy? Oczywiście, że tak, choć celniej byłoby powiedzieć, że jesteśmy z nich bardzo dumni. Nasi absolwenci i studenci, to co robią, ich umiejętności profesjonalizm, to prawdziwa miara naszej Pracowni. Jeśli jakość ich pracy jest wysoka, to możemy spać spokojnie.
SKŁONNOŚCI DO OSTROŚCI – wystawa prac studentów Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie, Pracownia Rysunku Narracyjnego, opiekunowie edycji: prof. Dariusz Vasina i Jakub Woynarowski
8.06-30.08.2017 r., Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, Rynek 39
Wernisaż: 17.06.2017 r. (sobota), godz.: godz.17.00
https://grafika.asp.krakow.pl/pracownie/pracownia-iii-rysunek-narracyjny/
Satyrykon 2017 – w każdy piątek w Magazynie Gazety Wrocławskiej: