Długo czekaliśmy, było warto. To propozycja wypasiona i na bogato. Już choćby dlatego, że mamy nie sam plakat, ale myśl rozwijającą się w trzech wariantach. To zresztą nie dziwi. Wiadomo, że Agata Dudek lubi w ten sposób pracować. Potwierdza to w licznie udzielanych wywiadach, ale wystarczy spojrzeć na jej prace. Co tutaj najważniejsze – poszczególne elementy serii są tak celne, że praktycznie niepodmienialne.
Sam napis to po prostu epopeja. „Dudkową” czcionką „typograficznie niepokorną” – jakże wiele ważnych wspomnień budzi to hasło – streszcza całą towarzysko-artystyczną historię Satyrykonu. Wszystkich tych włóczeń i powłóczeń, olśnień, wzlotów i upadków… Sprytnie dodanym plusem wytrąca z wieloletnich przyzwyczajeń. Stawia pytanie o zależności między domniemaną światowością i „wrastającym przez lata” niczym tłuszczyk w pasie „kolorytem lokalnym”. Niby tylko napis, ale czy ktoś, kto w Legnicy przez lata nie bywał, byłby w stanie go stworzyć?
Minimalista poprzestałby tu może na plakacie typograficznym, Agata Dudek dopiero zaczyna się rozkręcać. Zatem motyw główny. Przyszłym „dudkologom” rzućmy trop, że trochę łączy się z Prima Aprilis, ale przecież nie to jest tutaj najistotniejsze. Raczej sposób, w jaki „wieloznaczne” oblicze Satyrykonu zmienia się w zależności od okazji…
Najbardziej oczywiste – pełne uśmiechów i całusów. Zaproszenie. Wiele obiecuje… Strój „wytworny” wskazany, ale i tak będziesz królem życia. A te niebieskie rozdwojone, pardon rozwiązane języki? Hm… Przyjmijmy, że to chodzi o międzynarodowość.
Satyrykon ma i drugą stronę, choć czy oznacza to satyryczną skłonność do czarno-białych uproszczeń? Tyleż w nim krzyku co szeptu, ego co id, może więcej pierrota niż błazna… Taki portret to już popkultura. Wraz z radosną, przyciągającą energią czystych barw ten właśnie prosty przekaz plakatu zapamięta każdy. Choćby i z okna samochodu, nie wspominając już o rowerzystach. Przechodzień przystanie, bo oprócz pierwszego wrażenia, które nie przegra z MacDonald’sem, sporo tu szczegółów. I prawdę mówiąc diabli wiedzą, czy to symbole czy raczej przyjacielskie wskazówki dla drukarza. Paski koloru, może pasery z… „ptasią twarzą”. Czy naprawdę z rupieci zostało już tylko S? Byłoby miło. Wszystko razem na tyle intrygujące, by przyjść, a nawet sięgnąć po katalog.
Jedno jest pewne: wraz z Agatą Dudek, jej radosną złośliwością i hucpą, prowokacyjną obfitością pomysłów (jakże jednak zarazem przemyślaną) tam, gdzie inni z różnych względów przywykli się ograniczać, na Satyrykon naprawdę wkracza nowa estetyka. Prawdę mówiąc aż chciałoby się, aby to nie tylko w plakacie…
ba
np.:
www.agatadudek.pl
www.facebook.com/DUDU
i inne