Rytm przeszłości i rytm współczesności. Odczuwane przez każde kolejne pokolenie gwałtowne przyspieszenie biegu historii… Nigdzie chyba nie jest tak drastycznie dostrzegalne, jak w miejscu będącym ostoją tradycji i władzy. Gdy na początku XX wieku w Legnicy wprowadzano tramwaje, dowcipna kartka z Małym Rynkiem w tle dokumentowała to jako rodzaj kataklizmu. „Elektryczność nadchodzi” – więc przed pędzącym z niewiarygodną szybkością „mechanicznym potworem” pierzchały w popłochu umiejscowione tu „od zawsze” stragany, zwierzęta, piesi…Ostatnim gwoździem do trumny dla starodawnego obrazu miasta stał się samochód – narzekano, opisując „Rynek wczoraj i dziś”, w Liegnitzer Tageblatt w 1927. Bo „względy dla ruchu drogowego” nie znają żadnych innych względów. A przecież jeszcze w XIV wieku odbywały się tu rycerskie turnieje! Potem, oczywiście, było już tylko gorzej…
Jak to więc możliwe, że teraz my, przyzwyczajeni do typowego dla większości zabytkowych centrów miast deptaka, z łezką w oku patrzymy na wszelkie wizerunki dowodzące, że niegdyś nasz Rynek żył dużo bardziej prawdziwym, bo połączonym komunikacyjnie z resztą miasta, intensywnym i dynamicznym, chwilami nawet przaśnym życiem? Przebiegającym tu liniom tramwajowym i legnickim tramwajom poświęciliśmy pamiątkową tablicę, z niekłamanym wzruszeniem głaszczemy pozostawiony tuż obok metr starej szyny…
Neptun z fontanny przy Starym Ratuszu nie pierwszy raz nawiał „po godzinach”. Może tęsknił do swej rówieśniczki, umiejscowionej po przeciwległej stronie Rynku Syrenki? Obie fontanny w dzisiejszym kształcie powstały mniej więcej w tym samym czasie – 1731 – w miejscu najstarszych w Legnicy ujęć wody. Chyba nigdy nie przeszkadzało mu towarzystwo kościoła (dziś katedry) – jego akurat, w przeciwieństwie do wrocławskiego kolegi z niższej klasy (rocznik 1732), Neptuna z Nowego Targu czyli „Jurka z widłami”, raczej nikt nie wziął za diabła. Ale i tak bliżej mu do Ratuszowej. Czy to natchniona mina czy to „płynne” skojarzenia sprawiły, że w początkach XX wieku stał się ulubionym bohaterem kartek noworocznych. Pił więc szampana z subretkami i składał życzenia. Postument opuszczał przy okazji remontów. Ostatnia kontuzja przydarzyła mu się w 2009, w trakcie pamiętnej wichury, ale dziś na szczęście z ręką już w porządku, między innymi dzięki finansowej pomocy dawnych, niemieckich legniczan.