Czy dadzą Państwo wiarę, że w całej historii Satyrykonu jeszcze nigdy się to nie zdarzyło? Dlaczego Anna Krzymańska, Ludmiła Ostrogórska czy Ewa Ross-Baczyńska nie zdecydowały się na tak prowokacyjne zawężenie – taką eksplikację ego lub tożsamości płciowej Satyry – łatwo zrozumieć. Nawet, gdy tematem Satyrykonu była kobieta, w medalu Bogdana Krzysztofa pojawił się jedynie lekko zasugerowany kontur ciała. Zmianę w największym stopniu sugerowałaby Szpila Leszka Michalskiego, czyli but-szpilka, ale na to złożyły się dodatkowe okoliczności.
Tak czy inaczej trzeba było Pawła Erazmusa, by w satyrze tak po prostu dostrzec dziewczynę. Wiele w tej postaci – tak bardzo charakterystycznej i dla rzeźbiarza typowej – ze średniowiecznej mniszki i jej współczesnego odpowiednika. Dogmatycznej, wzruszającej, nieskażonej materializmem studentki. O nich, choć wówczas jeszcze troszkę inaczej wyglądały, pisała Agnieszka Osiecka. Czy jeszcze istnieją? Na pewno. Córki Rewolucji są wieczne. Rzeźbiarz jest dla nich wielce łaskawy. Jakże piękna, niewymuszenie elegancka jest w swej szlachetnej brzydocie. I już nie infantylne warkoczyki z nieśmierteInego skeczu Dudka ma na głowie. Tak gładko wypolerowany, w przeciwieństwie do oddanych z pietyzmem splotów faktury odzienia, błyszczący kornet przypomina trochę rogi afrykańskiego bawołu. Groźnego, nieustępliwego gatunku, w którym tak samo dobrze uzbrojone są i samce i samice. Powiedzmy też sobie szczerze, ten Napoleon, Marianna lub Victoria ma sobie wiele z prawdziwej sekutnicy. Czy maleńki order uśmiechu przeważy szalę? I czy ta monumentalno-filigranowa pannica, gotowa do lotu w górę niczym strzała z flightowego łuku, dogada się w Filipem?