Szkic po raz czwarty pokazał moc!

W piątek, 23 lutego, w Sali Królewskiej Akademii Rycerskiej obradowało jury czwartej edycji konkursu „Szkic ma moc” . W tym roku na zmagania szkicowników dotarły aż 423 różnorodne, interesujące prace, a stawka finalistów była niezwykle wyrównana! W kategorii do 30 lat triumfowała Michalina Kraucewicz i jej „Szkicownik w kolorze zielonym”, natomiast w kategorii powyżej 30 roku życia pierwsze miejsce zdobyła Ola Szmida za „Szkicownik żółty”. Tuż po ogłoszeniu werdyktu jurorzy: Tomasz Broda, Anita Wincencjusz-Patyna oraz Jacek Ambrożewski na gorąco podzielili się swoimi wrażeniami. Wysłuchał Michał Przechera (LCK).

Tomasz Broda podsumowanie obrad rozpoczął od podkreślenia stałego artystycznego rozwoju propozycji zgłaszanych na konkurs „Szkic ma moc”: Poziom jest bardzo wysoki i rośnie z roku na rok, a coraz mniej prac odrzucamy na etapie wstępnej selekcji. Konkurs ma już swoją markę i nie trafiają tutaj rzeczy przypadkowe. Tak naprawdę wszystkie nominowane szkicowniki zasługują na główną nagrodę. O wyborze laureata decyduje wypadkowa naszych gustów, emocji i preferencji – zresztą zwykle chwilowych. Chcę podkreślić, że te kryteria są bardzo płynne i nie można o nich mówić w kategoriach precyzyjnej oceny, jak choćby w sporcie – skonstatował pomysłodawca „siostrzanego” satyrykonowego wydarzenia.

Z pewnością warto zauważyć, że na przestrzeni zaledwie jednego szkicownika można odnaleźć różne prądy, techniki czy artystyczne sposoby myślenia i bardzo trudno o jedno ścisłe kryterium wyboru laureata. Anita Wincencjusz-Patyna podkreśliła jeszcze jeden aspekt pracy nad przyznaniem pierwszego miejsca: Oceniając propozycje naszą uwagę często zwraca – nazwijmy to
– materia. Zauważamy, że podczas każdej odsłony konkursu pojawia się jakaś nowość: w tym roku mieliśmy chociażby szkicownik stworzony z… blachy. Ostatecznie jednak w finałowych rozstrzygnięciach zwykle wybieramy te „tradycyjne” rozwiązania
– zaznaczyła. Jurorka obecna w konkursowej komisji od samego początku przyznała, że na szkicowniki warto spojrzeć w jak
najszerszym kontekście i odejść od stereotypowego myślenia o takich pracach: Wyszliśmy z założenia, że przedmiot naszych zmagań nie musi kojarzyć się, jak to zwykle bywa w przypadku szerszej publiczności, z lekkim szkicem tworzonym ołówkiem, piórkiem czy akwarelą, tylko może być propozycją kompozycji powstającej zupełnie inaczej.

Oprócz formy szkicowniki potrafią mocno komunikować także treścią – jak choćby w przypadku mocno rzucającego się w oczy „Szkicownika wkurwionej dziewczyny” Zuzy Kamińskiej, przykuwającego wzrok czymś znacznie więcej niż tylko kontrowersyjnym tytułem. Ten szkicownik już na etapie selekcji wyróżniał się i od razu zwrócił moją uwagę. Zawiera bardzo wiele zaangażowanych grafik będących już gotowymi, skończonymi komunikatami społecznymi i politycznymi. W większości szkicowników mamy do czynienia z podróżą do wnętrza i zaproszeniem do prywatnych przestrzeni, dlatego dobrze, że ktoś podszedł do tematu nieco inaczej. Można tylko się cieszyć, że w czasach, gdy wszyscy wydają się być przyklejeni do elektroniki, istnieje jeszcze druga, analogowa rzeczywistość. Taka, w której ludzie dają sobie ogromną wolność – mówił Tomasz Broda. Wrocławski artysta po raz kolejny nawiązał także do wyrównanego, wysokiego poziomu tegorocznych szkicownikowych zmagań: Rzeczywistość jest taka, że wszyscy zasłużyli na zwycięstwo i wszyscy powinni stać na podium – najlepiej bym się czuł, gdyby każda nominowana osoba dostała równorzędną nagrodę. Konkurs jednak musi mieć swoją dramaturgię: ktoś musi się cieszyć i smucić, ktoś musi być lepszy i gorszy, muszą być emocje.

Zuza Kamińska, „Szkicownik Wkurwionej Dziewczyny”

Po raz pierwszy w wyborze nagród brał udział Jacek Ambrożewski, laureat ubiegłorocznej edycji konkursu, który o swoich oczekiwaniach odnośnie pracy w jury opowiedział nam w niedawnym wywiadzie (http://satyrykon.pl/jacek-ambrozewski-szkicowniki-sa-zapiskiem-zycia/). A jak „na żywo” wyglądało jego kryterium oceny przesłanych prac? Przede wszystkim kierowałem się emocjami towarzyszącymi oglądaniu szkicowników. Nawiązując do wyboru zwycięzców – zawsze myślałem, że tylko mówi się o burzliwych obradach, a w tym przypadku muszę w stu procentach zgodzić się z Tomkiem. Nie ma przegranych – są tylko sami zwycięzcy, a w finale strasznie trudno było wybrać kilka propozycji; ja bym nagrodził z 20 prac. Żałuję, że nie mogłem sobie ich jeszcze dłużej pooglądać… Najbardziej podobały mi się szkicowniki poszukujące – nie stanowiące gotowy produkt, tylko prezentujące jakąś ewolucję; będące niemal powieścią, która gdzieś się zaczyna i zmierza w niespodziewaną stronę. To było najciekawsze.

Szkicowniki mogą wydawać się niszowym zagadnieniem, ale ilość zgłoszonych prac, porównywalna z nakładem winylowych wydań płyt niejednego znanego polskiego artysty, mówi przecież sam za siebie. Na koniec o kilka słów poprosiliśmy jeszcze Paulinę Maciejewską z Satyrykonu, która o rozwoju konkursu wypowiedziała się w samych superlatywach: Jesteśmy bardzo zadowoleni z naprawdę dużej frekwencji! Pierwsza edycja była dość eksperymentalna – nie wiedzieliśmy jeszcze, czego się spodziewać, nie mogliśmy też jeszcze liczyć na taką promocję jak w przypadku kolejnych odsłon. Trudno przecież wystartować z czymś nowym, a trzy dotychczasowe szkicownikowe wystawy w Legnicy oraz gościnna wizyta w warszawskim Muzeum Karykatury zagwarantowały już dobry rozgłos, co bezpośrednio przełożyło się na liczbę zgłoszeń. Jak widzimy, szkicowaniu brak podszycia sztuczną inteligencją, a naturalne rysowanie w zeszycie wciąż jest trendy, o czym świadczy ponad 400 zgłoszeń. Gdyby tylko istniała taka możliwość, to na wystawę pokonkursową dostałoby się znacznie więcej szkicowników. Poziom konkursu był bardzo wysoki, jednak ze względu na ograniczenia przestrzeni ekspozycyjnej musieliśmy poprosić jurorów o wybór maksymalnie setki prac. Chciałabym też podziękować wszystkim Uczestnikom za okazanie nam po raz kolejny zaufania oraz chęć podzielenia się swoimi – często bardzo intymnymi i osobistymi – zapiskami w postaci szkicowników – podsumowała organizatorka „Szkic ma moc”.

Skip to content