Profesor Eugeniusz Skorwider od wielu lat zasiada w satyrykonowym jury, a w 2019 roku piastował nawet zaszczytną funkcję przewodniczącego konkursowej komisji. Z okazji rozpoczynającego się dziś Satyrykonu jeden z najważniejszych współczesnych polskich grafików i plakacistów porozmawiał z nami nie tylko o sztuce.
Panie profesorze, jak wspomina pan swoje pierwsze wizyty na Satyrykonie? Czy na przestrzeni lat nasza impreza się zmieniła?
Satyrykon istniał w mojej świadomości już w latach osiemdziesiątych. Było to jeszcze podczas studiów w poznańskiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (obecnie Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu). Wiem, że legnicka impreza rozwijała się dynamicznie. Po jakimś czasie z ogólnopolskiego konkursu stała się imprezą międzynarodową, a obecnie należy do jednego z najważniejszych tego typu wydarzeń na świecie. Popularność Satyrykonu przekłada się także na ogromną ilość zgłoszeń.
Wymyślony przez pana temat tegorocznych satyrykonowych zmagań to „Ego” – skąd pomysł na satyryczne wyeksponowanie akurat tego elementu człowieczeństwa?
Ego jest świadomą częścią ludzkiej osobowości, oznacza naszą tożsamość. Pochodzi z języka łacińskiego i znaczy „ja”. Wiemy doskonale, że owo „ja” osiąga często niepokojące przerosty. Wówczas do głosu dochodzą jego negatywne oblicza w formach egoizmów, egocentryzmów czy egotyzmów. Cechy te przyczyniają się do powstawania zła. Może ono być niepozorne, małe, gdzieś obok nas, w naszym środowisku. Ale jest też zło na wielką skalę – globalne. Każde zło należy zwalczać na miarę własnych możliwości. Dla grafika czy satyryka humor i dowcip mogą być i są instrumentem takiej walki. Jako skromna osoba nie mam na przykład wpływu na działania szalonEGO Putina, ale jako grafik mogę go ośmieszać i kompromitować, docierając do widza w inteligentny, przemyślany (czytaj także: dowcipny) sposób. À propos. Znany francuski plakacista Alain Le Quernec zaprojektował kiedyś świetny plakat z wizerunkiem Nicolasa Sarkozy’ego (śmiech) stworzonym z klocków Lego z napisem w barwach francuskiej flagi – „ego”. Nic dodać, nic ująć, czyli ani o jeden klocek za dużo.
Współczesne społeczeństwo cierpi na egoizm?
Cały świat stał się bardzo egoistyczny. Empatia przegrywa z egoizmem podsycanym umiejętnie przez populistycznych polityków. Przykładów nie trzeba szukać daleko – wystarczy spojrzeć na kwestie, za którymi stoją polityczni populiści: ekologia, uchodźcy czy traktowanie zwierząt.
Ale artyści czasami, chyba dla dobra nas wszystkich, powinni hołubić własne ego?
Artyści muszą pielęgnować swoje ego, bo potrzebują siły przebicia, by dotrzeć ze swoją sztuką do widza. Aczkolwiek nie wszyscy. Wiemy, że są tacy, którzy nie muszą, a nawet nie powinni. (śmiech)
Grand Prix Satyrykonu zdobył wywrócony na skórce od banana czołg autorstwa Grzegorza Myćki. Pomimo pewnej slapstickowości wydźwięk tej pracy jest raczej ponury…
Wydźwięk zwycięskiej pracy Grzegorza Myćki nie jest dla mnie ponury. Biorąc pod uwagę jej kontekst, wychodzi ona naprzeciw oczekiwaniom i dostarcza pewnego rodzaju radości i satysfakcji. Nasz śmiech potęguje błaha przyczyna całej sytuacji – skórka banana. Myćka odczarował jej banalność. Banan, symbol ogranych żartów, jest też jednocześnie symbolem Zachodu. Czołg to oczywiście Wschód, czyli Rosja. Przesłanie jest pacyfistyczne i optymistyczne. Małe może pokonać wielkie. Autor nawiązuje także – chyba – do sytuacji, gdzie ukraiński chłop ściąga swoim traktorem z pola walki rosyjski czołg.
Jak istotne dla satyry są tak trudne tematy, zwłaszcza obecnie?
Satyra podejmuje w rozbrajający sposób najcięższe tematy. Robi to bez sapera. Jest moralnym i politycznym kompasem. Jeśli chodzi o politykę, współcześnie ostrze satyry nierzadko jest śmiechem przez łzy. Kiedyś w jednej z recenzji w przewodzie kwalifikacyjnym napisałem, że dobry plakat potrafi rozśmieszyć do płaczu. Miałem na myśli paradoksalne działanie, w którym dowcipny pomysł potrafi wywołać głęboką refleksję i zapaść w pamięć swoim przesłaniem.
Artyści mogą realnie wpłynąć na rzeczywistość?
Jeżeli weźmiemy pod uwagę tak zwany efekt motyla, to mam nadzieję, że artyści – może nie bezpośrednio – ale jednak jakoś na tę rzeczywistość wpływają. Przeciętny artysta jest przecież znacznie większy od motyla.
Zauważył profesor jakąś szerszą „wojenną” tendencję w konkursowych pracach – jak choćby w przypadku popularności „wirusowych” grafik podczas pierwszej popandemicznej edycji?
Jeśli mówimy o Satyrykonie, to owszem, jest więcej prac podejmujących ten temat. Nie zdominowały one jednak konkursu. Zainteresowanie wojną w Ukrainie rozkłada się trochę geograficznie. Prace docierają do Legnicy z całego świata. Wiele jest takich, które nie poruszają żadnych poważnych tematów i gdzie żart jest celem samym w sobie.
W pańskich pracach często obecna jest, jak najszerzej pojmowana i uwzględniająca różne aspekty rzeczywistości, polskość.
Nie są mi obojętne losy kraju, w którym żyję, mam ukochaną rodzinę oraz najbliższych ludzi, którego językiem się posługuję; nie sposób pomninąć też polskiej kultury, sztuki, tradycji czy obyczajów. Alergicznie więc reaguję na wszelkie wydarzenia i zjawiska, które są w moich ocenach szkodliwe, głupie czy wręcz niebezpieczne. Alergię tę leczę tworząc graficzne komentarze odnoszące się do konkretnych sytuacji, osób. To taka autoterapia. Przynosi pewną ulgę, a może jednocześnie przynieść zmianę myślenia u odbiorcy.
Do mnie na przykład bardzo mocno trafiła pańska grafika „Lasy państwowe”, która jest trafnym streszczeniem naszego kraju AD 2023.
„Lasy państwowe” to antypomnik polityka, który ma związki z wycinką lasów. Cokołem jest pień ściętego drzewa, na cokole znajduje się zaś postać z siekierą. Taki myślowy skrót – przyczyna i skutek w jednym.
A z czego dziś, w tych trudnych czasach, śmieje się profesor najszczerzej?
Czasy są takie, że dwie emocje – śmiech i płacz – stały się względem siebie konkurencyjne. Dobrze określa to słowo „ambiwalencja”: człowiek nie wie, czy śmiać się czy płakać. Jeżeli koniecznie mam wybierać, to najszczerzej śmieję się z nieszczerości głoszonych intencji i programów.
rozmawiał: Michał Przechera (LCK)
*** część rozmowy ukazała się na łamach Gazety Wrocławskiej 16 czerwca 2023 r.