Nie tylko tym poszukującym miłości polecamy najnowszą wystawę w Galerii Satyrykon.
Autorką wystawy jest Beata Filipowicz – utalentowana artystka młodego pokolenia, która wzięła „na warsztat” ogłoszenia matrymonialne: te sprzed 100 lat, i te współczesne.
Na wystawie widać jak na dłoni, jak przez lata zmieniała się specyfika takich ogłoszeń. O ile w międzywojennych anonsach dominował temat materialny, dziś posag zastąpiony został kwestiami… erotycznymi. Kiedy romantycy z dawnych czasów jasno deklarowali: „Poślubię panią, która zapewni mi egzystencję”, to w ogłoszeniach współczesnych panów znajdziemy perełki w stylu: „Szukam technożony” czy „Fajny uległy do podeptania”. Jednak – co podkreśla autorka – jedno się nie zmieniło: ludzie niezmiennie poszukują miłości.
– Ja mam żonę więc tematyka tej wystawy mnie nie zainteresuje – śmiał się podczas ubiegłotygodniowego wernisażu Grzegorz Szczepaniak, dyrektor Legnickiego Centrum Kultury. Ale od razu dodał: – Jednak artystycznie to jest świetne! Wystawa kumuluje to, co w Satyrykonie najważniejsze: bardzo dobry pomysł, ogromne poczucie humoru i dystans autorki zarówno dla otaczającego ją świata jak i do siebie samej oraz dopracowane graficznie prace. Kto wystawy nie zobaczy, dużo straci! Nawet ten, który ma już „drugą połówkę” – mówił Szczepaniak.
Na otwarciu wystawy była obecna autorka – wychowanka Tomasza Brody, znakomitego twórcy z wrocławskiej ASP.
– Byłam na II roku studiów, kiedy zadano nam temat ogłoszeń matrymonialnych. Najpierw pomyślałam, że to nie dla mnie, bo ja przecież nikogo nie szukam, ale jednak… temat mnie zaintrygował – mówiła Beata Filipowicz.
Warto dodać, że ta artystka młodego pokolenia została wyróżniona przez Marszałka Województwa Dolnośląskiego. W tym roku ogłosił on obroniony przez Filipowicz dyplom tytułem Najlepszego Dyplomu 2017 Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta MY’17.
Beata Filipowicz przyznaje, że bardzo chętnie eksperymentuje, szukając indywidualnego, oryginalnego języka wypowiedzi artystycznej. Tworząc swoje prace, podeszła do sprawy bardzo profesjonalnie. Sięgnęła i do archiwalnych ogłoszeń matrymonialnych sprzed stu lat, ale też skontaktowała się ze współczesnymi twórcami portali i aplikacji randkowych, przejrzała teraźniejsze ogłoszenia. A więc mamy tu mieszkankę ogłoszeń matrymonialnych z przedwojennej prasy, mamy nawiązanie do estetyki okresu lat 20.i 30. XX wieku ale także współczesne emotikony, grafiki interfejsów oraz nieco odważne treści z portali randkowych.
Zapewniamy, że efekt artystyczny tych poszukiwań jest znakomity!