Szkicowniki to otwarcie się na wolność i szczerość – z Jury o trzeciej edycji konkursu „Szkic ma moc”

W sobotę, 25 lutego, w Sali Królewskiej Akademii Rycerskiej Jury w składzie Tomasz Broda (przewodniczący) oraz Anita Wincencjusz-Patyna i Agnieszka Srokosz (laureatka ubiegłorocznych zmagań) wybrało najlepsze prace trzeciej edycji konkursu „Szkic ma moc” odbywającego się w ramach Satyrykonu. Zwyciężył Jacek Ambrożewski i praca „Szkicownik studencki”, drugie miejsce zajął Michał Dyakowski i jego „Mam tytuł na końcu języka”, natomiast na trzecim stopniu podium uplasował się Artur Ligenza z „Czarną owcą”. Z tej okazji tuż po ogłoszeniu wyników porozmawialiśmy chwilę z Jurorami o tym, w jaki sposób szkic po raz kolejny pokazał swoją siłę.

W tym roku w konkursowe szranki stanęła rekordowa liczba 436 uczestników. A czy przy takiej ilości zgłoszeń możemy mówić już o jakichkolwiek dominujących trendach czy kierunkach artystycznych? „Tyle jest trendów, ilu uczestników” – mówi Tomasz Broda. „Widać za to zwiększające się zainteresowanie konkursem. W tym roku otrzymaliśmy dwukrotność liczby prac nadesłanych na pierwszą edycję i jesteśmy bardzo zadowoleni z tej tendencji. Kołdra jest jednak za krótka i nie wystarczy nam puli nagród, żeby uhonorować wszystkich, którzy na to zasługują. Do naszych szkicownikowych zmagań zgłosiły się przecież czołowe nazwiska młodej polskiej ilustracji, projektowania czy plakatu – żeby wymienić między innymi Jacka Ambrożewskiego, Michała Dyakowskiego, Zuzę Kamińską, Olę Szmidę i Dobrusię Rafalską. Niektórzy nadesłali swój szkicownik po raz kolejny, co znaczy, że ten konkurs ma sens. Bardzo nas to cieszy. Teraz przed nami zadanie zaaranżowania wystawy w Galerii Ring, w której chcemy zorganizować przestrzeń tak, żeby energia szkicowników ją zdominowała” – pomysłodawca szkicownikowych zmagań wprowadza w temat.”

Rzeczywiście, z perspektywy historyczki sztuki trudno mówić o tendencjach i szufladkowaniu, ale ponieważ to cecha badaczy, to można wyróżnić dwa typy szkicowników ze względu na ich charakter. Są notatniki ewidentnie artystyczne – to miejsce, gdzie na szybko szkicuje się myśli i koncepcje w najbardziej dosłownym tego słowa znaczeniu. Są też takie szkicowniki, na które trzeba spojrzeć bardziej w rozumieniu projektu – koncepcji większej całości z narracją i strukturą. Jeśli chodzi o techniki, można zauważyć różnorodność – są propozycje bardziej malarskie, tuszowe, ale jest też spora grupa kolażowych wycinanek” – wątek szkicownikowych trendów i prądów uzupełnia Anita Wincencjusz-Patyna.

Każdy, kto zetknął się z pracami nadsyłanymi na pierwsze edycje konkursu z pewnością zauważył pełną kreatywność dotyczącą formy i treści – tym razem w oczy rzucał się choćby szkicownik stworzony z… archiwalnego numeru czasopisma „Kobieta i życie”. A jak dużo o zbiorach szkiców mogą powiedzieć nam ich okładki, często pełniące nie tylko rolę informacyjną? „W przypadku wielu prac okładka przynajmniej zapowiada temat i jakoś odnosi się do treści, ale mamy też mnóstwo sklepowych szkicowników ze gotowymi okładkami, które nic nie mówią i jeśli nie zajrzymy do wnętrza, nic nam nie zdradzą. Oprócz tej wspomnianych dość dużej grupy kupowanych szkicowników czy zeszytów są te, które powstają niejako post factum – są przez autora zszyte, sklejone czy pojawiają się w nich podstawy introligatorki” – zaznacza Anita Wincencjusz-Patyna.

A czy trudniejszy jest udział w konkursie czy zaproszenie do prac jury i wybór laureata? Opowiada Agnieszka Srokosz, autorka szkicownika „Black”, który okazał się najlepszy w ubiegłym roku: „Zdecydowanie oglądanie pracy i wybieranie zwycięzcy – to niesamowita kopalnia pomysłów oraz niezapomniane wrażenia. Najtrudniejszą kwestią była selekcja. Mam problem nawet z wyborem własnych prac, a tu doświadczyłam niewiarygodnej, inspirującej różnorodności (śmiech).

Po obejrzeniu tylu prac nabiera się jeszcze większego szacunku do warsztatu uczestników„. Przy takiej okazji nie sposób nie poruszyć kwestii jednomyślności jury. Czy tym razem werdykt był jednomyślny? „Różnice zdań pojawiły się już w finale. Należy jednak pamiętać, że lista nagrodzonych prac jest wynikiem naszych gustów – nie ma tu jasnych i obiektywnych kryteriów, jak choćby w sporcie. To subiektywy wybór i tak do tych nagród trzeba podchodzić – jak w każdym konkursie artystycznym. Zresztą, nawet gdyby te prace inaczej ułożyć, zadziałałyby na odbiorcę inaczej. Zobaczymy, jak będą wyglądały na wystawie – bardzo dużo zależy od sposobu ekspozycji, więc organizatorów czeka ogromna praca, żeby wszystko, co nadesłane, zostało pięknie wyeksponowane” – tłumaczy przewodniczący Jury i pomysłodawca konkursu.

Tomasz Broda poruszył zresztą istotny temat – duża grupa szkicowników zgromadzonych w jednym miejscu zupełnie inaczej komunikuje z odbiorcą i robi całkowicie odmienne wrażenie niż choćby prace wybierane w ramach głównego satyrykonowego konkursu. O wyjątkowości zmagań szkicowników zapewnia ich inicjator: „Na Satyrykonie, który ma nieco bardziej zamkniętą formę, brakowało czegoś takiego. Obserwuję, że wielu twórców prowadzi szkicowniki i ten rodzaj narracji, ekspresji nie może właściwie nigdzie być pokazany. Teoretycznie można wydać taką książkę, ale realia są takie, że praktycznie nie ma takich tytułów, albo ukazują się one w bardzo niewielkich nakładach i niszach. Ten konkurs natomiast stwarza przestrzeń do tego rodzaju wypowiedzi. Przede wszystkim nie narzucamy żadnego klucza, a często wszelkie konkursy – plakatowe, na rysunek satyryczny – mają konkretny motyw. To nierzadko bywa „odrabianiem lekcji” – twórca siada i dysponując odpowiednim językiem, warsztatem, aparatem pojęć i symboli tworzy coś na zadany temat. Często to poruszanie się wydeptanymi ścieżkami rutyny. Szkicowniki to otwarcie się na wolność, szczerość, wolną ekspresję – nie ma wielu konkursów, w których tego typu emocja by się pojawiała. To też przede wszystkim hand made w czasach, gdy już praktycznie wszystko powstaje w komputerze. Tu mamy do czynienia z festiwalem tradycyjnych, ręcznych technik i możliwości, które dają„.

Na zakończenie tej krótkiej rozmowy Tomasz Broda zauważa jeszcze jeden, znacznie bardziej dotykający samego człowieczeństwa, aspekt artystycznego wydźwięku szkicowników: „Nasze życie jest zdominowane przez różnych macherów i algorytmy, a my otwieramy się na to, co w ludziach siedzi. Szkicowniki nie muszą być perfekcyjne, często są tworzone do szuflady i z tych szuflad wyciągane wbrew pierwotnym założeniom – laureat pierwszego miejsca, Jacek Ambrożewski, w ogóle nie tworzył szkicownika z myślą o konkursie, tylko pokazał coś, co już miał. To cenne także z punktu widzenia badacza – kogoś, kto się interesuje warsztatem ilustratora, plakacisty czy rysownika satyrycznego. Pojęcie szkicownika jest zresztą bardzo otwarte i nie da się zdefiniować precyzyjnej formuły. Mamy twórców jak chociażby Waldemar Świerzy, którzy do każdego plakatu tworzą osobny szkicownik i wszystkie one są podporządkowane jakiemuś celowi. Są też szkicowniki, które powstają bez żadnego celu, z dnia na dzień, spontanicznie, będąc dziennikami podróży, obserwacjami czy szkicownikami plenerowymi. Są takie, do których zagląda się nieregularnie i te dyscyplinujące – mamy rozmaite rozwiązania, osobowości i postawy twórcze, czego nie da się uporządkować. I to jest w tym konkursie najlepsze!” – podsumowuje z entuzjazmem wrocławski artysta.

Skip to content