Na przypominającym znaki drogowe i dawne tablice ostrzegawcze afiszu wystające z konturu Polski czarne dymki sprawiają, że i ta Polska przypomina coś na kształt dymka. Czy w ten sposób w typowym dla siebie stylu współpracujący z „Pożarem w Burdelu” Paweł Sky, plakatowy piewca Bródna i kilku innych aspektów unikalnej atmosfery Warszawy sugeruje nam, że Ich głos to głos narodu? Ich – czyli Macieja Łubieńskiego, Michała Walczaka oraz zebranej przez nich wspaniałej Burdeltrupy. Stworzony przez nich melanż kabaretu, teatru, wodewilu, burleski, koncertu (itp. itd.) wymyka się wszelkim klasyfikacjom i jako taki wzbudził już nawet zainteresowanie kręgów naukowych (vide dr Jacek Mikołajczyk).
Postawili sobie za cel „wyluzowanie” ich zdaniem zbyt poważnej i nabzdyczonej Warszawy. Przywrócenie jej tej zapomnianej (można ją ostatnio zobaczyć w serialu o Bodo) atmosfery nieskrępowanej zabawy. A przy okazji „rozmasowanie” bolących miejsc” i egzorcyzmy historycznych demonów.
Zarejestrowania nazwy „Pożar w Burdelu” odmówił Urząd Patentowy. Są wulgarni. Nieprzyzwoici. Opowiadają niesmaczne dowcipy. Obrażają publiczność. I na dodatek nie umieją tekstu. (…)A mimo to dawno się tak nie uśmiałem – pisał kilka lat temu Roman Pawłowski. Być może trzeba więc uprzedzić, że to rozrywka „dla dorosłych”, co oznacza również niezinfantylizowaną inteligencję. Co do wpadek, rekompensuje je z nawiązką legendarna już umiejętność improwizacji. Konieczna przy aktualności i błyskawicznym tempie powstawania kolejnych „odcinków”. Premiera prawie co miesiąc, próby trwają nie więcej niż cztery dni.
W Legnicy też powinni dać radę. Aktualnie są już po Mieszku, zaś motyw „herosów transformacji” (1 i 2) mają nieźle „ograny”. Można się jednak zastanawiać, jaki klucz – znani są z tego, że „na wyjeździe” nie powtarzają mechanicznie, ale szukają dobrego „klucza” – znajdą na połączenie Warszawy z Legnicą…
Na symbolicznej mapie to tylko mały punkt, można rzec szpilka w stogu siana. Ciekawe, jaka naprawdę odległość nas dzieli? Bo do Satyrykonu im tylko „o SZPILĘ”.