rozmowa z Grzegorzem Myćką, laureatem złotego medalu Satyrykonu 2016
Jesteś plakacistą, grafikiem, a także muzykiem. We wszystkich twoich projektach jest sporo można by rzec „społecznego” zaangażowania, w czasie zeszłorocznych „Skłonności” nawet na tle bardzo niegrzecznej wystawy twoje prace zwracały uwagę właśnie ostrością, a także poczuciem humoru. Czy jednak czujesz się (choć trochę) satyrykiem. I jeśli tak to, co to dla Ciebie oznacza? Pytam, bo mam wrażenie, że w tej chwili niewielu młodych artystów określiłoby się takim mianem. Z drugiej zaś strony Ty pochodzisz z Zielonej Góry, miasta w którym tradycje satyryczne są – podobnie jak w Legnicy silne.
Mimo że zajmuję się głównie grafiką w jej różnych postaciach, to w przeszłości brałem też udział w konkursach na rysunki satyryczne. Jednym z pierwszych konkursów w ogóle, w którym brałem udział, był Międzynarodowy Konkurs na Rysunek Satyryczny „Muzeum”, który się odbywał w Zielonej Górze, czyli moim rodzinnym mieście. I tak się złożyło, że dostałem w nim tzw. Nagrodę specjalną (co zabawne, w kolejnej edycji tego konkursu dostałem tę samą nagrodę, tym razem temat brzmiał „Biblioteka”). Od tego momentu zacząłem wysyłać moje prace na coraz więcej konkursów, chyba nawet z nienajgorszym skutkiem – w rozmaitych przeglądach i wystawach udawało mi się coś niecoś zająć. Ale zawsze omijałem Satyrykon, chyba byłem trochę nim onieśmielony, przez jego wielką tradycję, i nazwiska, które wygrywały główne nagrody. Gdy zacząłem studia w Poznaniu, zafascynowała mnie forma plakatu i wtedy już stopniowo odchodziłem od klasycznego rysunku satyrycznego. Czy jednak czuję się satyrykiem? Wiele osób zadawało mi podobne pytania. Zazwyczaj w tych wszystkich konkursach brali udział doświadczeni twórcy, z dosyć wytrawnym poczuciem humoru, którzy dziwili się, że niejako udaje mi się wpasować w nich. Jednak wiek w tej kwestii ma chyba znaczenie drugorzędne. Bardzo ważne dla mnie jest zachowanie dystansu do życia, i to chyba najbardziej może definiować mnie jako satyryka.
Jest kilka osób, które począwszy od edycji warszawskiej „Skłonności do ostrości” regularnie uczestniczą w Satyrykonie i co roku (albo prawie co roku) kwalifikują się na wystawę, ale to jednostki. Zaś prawdę mówiąc taki przeskok od studenckiej wystawy do głównej satyrykonowej nagrody jest pewnym precedensem. A więc – jak to się robi?
Wieść o nagrodzie w Satyrykonie była dla mnie zupełnie niespodziewana, wręcz szokująca. Sam nie wiem, jak to się udało – choć przyznaję, że tegoroczny temat „Zło” bardzo mi sprzyjał, jako że tematyka moich prac oscyluje głównie wokół jego rozmaitych postaci, zła rozumianego bardzo szeroko. Widocznie jestem na tyle zły, że w końcu wyszło mi to na dobre.
Można by rzec, że Satyrykon jest nieco schizofreniczny. Z jednej strony ma pewne, sygnalizowane przez lata preferencje (prace mówiące wyłącznie obrazem, bez podpisu, poetyckość, skłonność do malarstwa satyrycznego i ambicje podnoszenia satyry do rangi sztuki „wysokiej” itd.), z drugiej zaś po prostu marzy, aby młodzi artyści zaskakiwali, wszystko to zburzyli i przewrócili do góry nogami. Kilka takich jednostek i pokoleniowych rewolucji się tu na przestrzeni 40 lat zdarzyło.A jak to wygląda z Twojej strony? Czy fomuła takiego konkursu jest dla młodych ludzi atrakcyjna? Na ile biorąc udział w tego typu imprezach próbujecie swoje poczucie humoru do czegoś „dostosowywać”? Czy działa jakaś „wewnętrzna cenzura”?
Nie sądzę, by udział w takich konkursach był związany ze stosowaniem autocenzury. Z własnego doświadczenia i z obserwacji znajomych widzę, że młodzi uczestnicy bardziej starają się zaskoczyć i zainteresować jurorów swoją osobowością, wizualnym stylem, sposobem myślenia niż stosować pewne schematy, które „się spodobają”, choć oczywiście czasami wychodzi to samoistnie, bo czyjś gust po prostu pokrywa się z gustami organizatorów. Dla młodych ludzi formuła konkursu otwartego, z wyznaczonym tematem i mniej więcej techniką realizacji jest bardzo atrakcyjna. Pozwala bowiem sprawdzić siebie i swoje pomysły, swoje prace na obiektywnym tle, daje szanse wyróżnienia i dostrzeżenia w środowisku, co dla młodego pokolenia jest niezwykle istotne.
Czy czujesz się patriotą?
Czy czuję się patriotą? Zawsze lubię podkreślać, że pochodzę z Zielonej Góry, więc jestem pewnego rodzaju patriotą lokalnym. Mimo że znam bardzo dobrze angielski, to staram się nie używać zwrotów typu: „musimy się spiąć bo kejs nam się posypał i jak przed dedlajnem nie zaplołdujemy prodżektu to będzie fakap”, więc kultywuję też narodowe tradycje językowe. Lecz jeśli miałbym do wyboru schabowego z kapustą i pizzę, to zdecydowanie wybieram to drugie. Aczkolwiek popite polskim piwem.
Grzegorz Myćka – absolwent Wydziału Grafiki Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, obecnie doktorant tejże uczelni. Uczestnik wystawy „Skłonności do ostrości” 2015. Podczas tegorocznego Satyrykonu w Galerii Satyrykon będzie można oglądać jego wystawę indywidualną, będącą nagrodą za najlepszy debiut na Satyrykonie 2016.