Absolwent łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych. Od 1987 roku mieszka w Paryżu. To jeden z najbardziej cenionych plakacistów na świecie. Tworzy oprawę graficzną dla prestiżowych teatrów, ośrodków i instytucji kulturalnych. Jest laureatem wielu międzynarodowych nagród, a jego prace były wystawiane w licznych galeriach na całym świecie.
Michał Batory to pochodzący z Łodzi i mieszkający w Paryżu światowej sławy grafik, nagradzany w wielu konkursach i znany przede wszystkim ze swoich plakatów. Podczas tegorocznych satyrykonowych obrad pełnił zaszczytną funkcję przewodniczącego jury. Tuż po ogłoszeniu wyników odpowiedział na kilka naszych pytań.
Czy w tegorocznych satyrykonowych pracach można zaobserwować jakieś konkretne tendencje społeczne?
Artyści skupiali się przede wszystkim na różnych problemach – oczywiście często pojawiały się odniesienia do wojny oraz mocna krytyka pozycji religii w społeczeństwie. No i oczywiście często poruszana jest kwestia śmierci i życia, ale to chyba bardziej związane jest z tematem wojny.
Propozycje zagranicznych artystów wyróżniają się – tematycznie czy kompozycyjnie – na tle polskich twórców?
Nie mówię tego tylko dlatego, że jestem Polakiem, ale nasz kraj ma bardzo rozwiniętą kulturę wizualną. To są lata pracy tworzące naszą sztukę plakatu, ilustracji, filmu i animacji. Jestem często w jury konkursów na całym świecie i polskie obrazy bardzo często je wygrywają. Są bardzo profesjonalne – artyści potrafią kodować, a to niezwykle ważne. Mogę mówić też o przyjemności pracy w jury polskich konkursów, bo zawsze napływają na nie ciekawe prace. We Francji jest podobnie, przodującym w tej kwestii krajem jest też będący pod wrażeniem polskiej sztuki plakatu Meksyk. Polska jest wszechobecna w obrazie i ilustracji.
Trudno oceniać graficzne techniki nieco odmienne od tych, w których porusza się pan na co dzień?
Kwestia jury czy oceny jest w ogóle nieco problematyczna. To fotografia sytuacji – wybiera się tu i teraz. Myślę, że komisja złożona z całkowicie innych osób mogłaby wyróżnić totalnie inne prace – wszystko jest tak relatywne, że nie ma się czym za bardzo przejmować. Wybór został dokonany, ale należy pamiętać, że nie jest to selekcja uniwersalna.
Przy obradach satyrykonowego jury nie sposób pominąć tego pytania – wybór był jednogłośny?
Prawie jednogłośny. Niektórzy jurorzy pochodzą jednak z zupełnie innej kultury, a takie odmienne wrażliwości zazwyczaj generują spory. Ale w przypadku Satyrykonu wszystko odbyło się sprawnie, bardzo spokojnie i w oparciu o prawdziwą dyskusję. To bardzo ważne – rozmawiając można dojść do wspólnych wniosków.
Podczas dyskusji zdarzają się jakieś problemy?
Zawsze się dyskutuje, ale na niektóre konkursy zapraszani są twórcy znani jurorom, których prace są następnie przepychane przez komisję. To bardzo przykre. Czasami się czuje, że to nie jest prawdziwe jury, a bardziej promotorzy kolegów. Satyrykon jest całkowicie wolny od takich praktyk.
Trzeba się jakoś specjalnie przygotowywać do prac jury?
Jury jest, jak zwykle, pracą kolektywną. Należy absolutnie trzymać się reguł wyboru, etap po etapie. Jeśli idzie się po tej linii, wszystko odbywa się prawidłowo. Reguły muszą być nieco „wojskowe”, bo w przeciwnym razie zostaje za dużo prac i wątpliwości dotyczących wyboru. Gdy wszystko jest dobrze zgrane, jury kończy pracę nieco mniej zmęczone. Jeśli mielibyśmy siedzieć tu jeszcze 5 godzin i rozmawiać na temat jednego plakatu czy ilustracji, to byłaby zabawa bez końca – stąd te reguły. Wygrywa praca, na którą oddano najwięcej głosów i to jest podstawa.
Możemy wyróżnić największą wartość komunikowaną przez satyrykonowych artystów?
Uważam, że każdy z tych artystów szuka będącej bazą prawdy. Ten, który najbardziej się do niej zbliży, pamiętając o warsztacie, wygrywa. W ilustracji, tak jak w plakacie, nie można oszukać odbiorcy. Na koniec chcę ukłonić się organizatorom – wszystko jest świetnie przygotowane, a nawet jeśli ktoś nie zna Polski, nie czuje się zagubiony, w związku z czym obrady przebiegły pozytywnie. Dziękuję bardzo!
I my również bardzo dziękujemy.