Aleksander Wołos (ur. 1934) był jednym z pierwszych uczestników Satyrykonu i jednym z pierwszych nagrodzonych. Natychmiast, gdy konkurs stał się ogólnopolski (1978), zwrócił na siebie uwagę charakterystycznym linorytem – satyrycznym Pegazem. Gdy organizatorom dopiero marzył się zasięg międzynarodowy (1979), Aleksander Wołos na trzecim Satyrykonie właśnie już dostał pierwszą, specjalną nagrodę międzynarodową – redakcji „Osten” w Skopje. Poruszone wówczas tematy (czyż nie związane nieco z wykonywanym zawodem?) powracały nie tylko w kolejnych rysunkach, ale i fotografiach. Dochodziła do tego zaś prowadzona trochę na przekór satyrykonowym aspiracjom do uniwersalności kronika aktualnych wypadków (politycznych) i twarzy.
W połowie lat 80. małe zamieszanie wywołało kilka rysunków, może nieco podobnych, ale zarazem jakby bardziej frywolnych. Tak, z małym „Az” dodanym do jakże podobnie kreślonego nazwiska do grona satyrykonowych laureatów dołączył Arkadiusz Wołos, idący wówczas w ślady ojca nie tylko w tej zresztą dziedzinie.
Szkoda, że dopiero tak smutna okoliczność – odejście Aleksandra Wołosa, sprowokowała nas, by przypomnieć sobie tę historię. Aspekt bardziej optymistyczny, oprócz świadectwa czasów i radości, jaką do dziś niezmiennie sprawiają te rysunki i fotografie, to fakt, że takich przypadków pokoleniowej sztafety mamy w Satyrykonie znacznie więcej. Jugoslav i Jaksa Vlahovic, Eugeniusz i Max Skorwiderowie, Stanisław i Adam (choć tu to akurat syn „wprowadził” ojca) Koguciukowie, to tylko niektóre z wielu przykładów… Jakże też często po pozostających bez odzewu latach wiernego słania zaproszeń nagle przychodzi podpisana znajomym nazwiskiem odpowiedź…