Dobrusia Rafalska „A czasem to mi się nie chce śmiać”
Galeria Satyrykon
czerwiec – sierpień 2021
______________________________________________________
Wirtualne zwiedzanie wystawy: https://youtu.be/6lzrIMWQTbs
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych
_______________________________________________________
O czym się śni i nie śni. W kieszonkowym ogrodzie Dobrusi Rafalskiej (z domu Rurańskiej)
Lockdown nie taki straszny jak go malują, a przynajmniej taki wniosek można by wysnuć na podstawie aktywności twórczej młodej (rocznik 1990, a zatem proszę się nie czepiać, młodej, młodej) artystki z Katowic Dobrusi Rafalskiej, która swoją karierę graficzki-projektantki rozpoczęła pod panieńskim nazwiskiem Rurańska. Ograniczenie przestrzeni życiowej, jakie dotknęło nas wszystkich za sprawą jednej z niewidocznych gołym okiem cząstek żywych, zwanych wirusami, popchnęło naszą artystkę do stworzenia sobie alternatywnego środowiska egzystencji. Zaczęła hodować rośliny doniczkowe, obserwować je z czułością, ale i wnikliwością badaczki, a także uprawiać swoje baśniowe ogrody zaludnione tajemniczymi istotami. Tu warto wspomnieć o jeszcze jednej inspiracji, jaką dla Rafalskiej było jedno z bizarnych opowiadań Olgi Tokarczuk zatytułowane Zielone dzieci[1], w którym dwójka dzieci z mchowymi kołtunami i nietypowym kolorem skóry wywodziła się ze społeczności przekonanej o tym, że są owocami, które kiedyś zjedzą zwierzęta. Żyjąc jak rośliny, wystawiając się do słońca zapewniającego pokarm i hibernując zimą stanowili oni nieodgadnione hybrydy.
Niektórzy bohaterowie prac Rafalskiej to takie właśnie intrygujące hybrydy, autorskie interpretacje owadów, gryzoni, może grzybów – zoologiczne rośliny lub botaniczne zwierzęta, przedstawiciele fantastycznego królestwa Florauny. Są wśród nich niby-żuki z wypustkami w formie łodyżek, gałązek i pnączy, ćmy z liściastymi czułkami lub odwłokami w kształcie fasolki, koto-wiewiórki wielkości myszki polnej, kielichy dzwonków przeobrażające się w duszki. Te są raczej malutkie. Ale trafiają się i większe okazy. Z głów tych ostatnich wyrastają imponujące ogrody, które na podobieństwo wdzięcznych arabesek wypełniają przestrzeń barwnych kompozycji. Za sprawą ornamentalnych cech wyglądu można by je obdarzyć mianem Esów i Floresów. Najwyraźniej czasem stanowią środowisko życia dla wcześniej opisanych mikrusów. Wszystkie te istoty, i duże, i małe, wylegują się na liściach jak na hamakach, wpatrują się w księżyc, spożywają egzotyczne kwiatki, lub grają na nich jak na trąbkach. A może w czasie konsumpcji te kielichy stają się instrumentami? W ich świecie – jak w Dolinie Muminków – wszystko jest możliwe. Pojawiają się także mikroskopijne dziewczynki-elfy i wielkie koty o żółtych oczach.
Rafalska bawi się skalą, przekonująco budując nastrój tajemniczości. Albo to jej ogrody mają wielkość bonsai, albo wędrujące przez nie koty mają rozmiary dinozaurów, a węże – jak u Michaela Ende w Fantazjanie – nie mają końca. Drobiazgowy rysunek autorki dba o najmniejszy szczegół, o każdą łuskę na pokrywach chitynowych czy skórze węża, każdy włosek sierści, każdy płatek i jagódkę, najmniejszą łodyżkę, wypustkę i listek, a nawet jego pojedynczy nerw. Precyzyjny kontur, najczęściej podążając za strategią horror vacui – lęku przed pustą przestrzenią, szczelnie wypełnia prace Rafalskiej, jednocześnie wciągając nas w ten kuszący pogodnym, beztroskim nastrojem, tchnący pierwotną i egzotyczną rajskością świat. Taką atmosferę także niewątpliwie buduje kolor ze świetnym wyczuciem stosowany przez artystkę. Mamy monochromatyczne nokturny tonące w błękitno-ultramarynowo-fioletowych poświatach, z rozgwieżdżonym firmamentem, ale mamy też feerię tropikalnej dżungli, w której intensywnym żółciom towarzyszą oranże, czerwienie, róże, no i naturalnie przeróżne odcienie zieleni – od groszkowej po głęboko szmaragdową. Barwy soczyste jak owoce egzotyczne. Kształty liści i łodyg z gęstwiny roślin także przynoszą skojarzenia ze strefą równikową, a przynajmniej zwrotnikową.
Klimat surrealistycznych bukolik wywołany jest odrealniającą poświatą księżyca zalewającego narysowane światy przedstawione. Nie wiadomo nawet, kto śni te światy, czy my sami, czy te wielkie koty, a może Esy i Floresy. Wielu z bohaterów tych onirycznych scen ma zamknięte oczy, miny wyrażające spokój, zadowolenie, miłosne uniesienia, zapamiętanie w muzyce i inne pozytywne odczucia. Bajkową atmosferę wzmacniają pojawiające się tu i ówdzie dwugłowe smoki, skrzaty, elfy, nimfy, koty w butach. I tylko czujne kocisko-obserwator wytrąca nas nieco z tego błogostanu.
Prezentowane na wystawie prace powstały w ostatnich latach, w okresie od obronienia dyplomu przez Dobrusię Rurańską na Wydziale Artystycznym kat stopniowo owickiej Akademii Sztuk Pięknych (w 2015 roku, na kierunku grafika warsztatowa, w Pracowni Grafiki Książki) do chwili obecnej, jako że niektóre z realizacji artystka przygotowała specjalnie na ten pokaz. Osobną grupę prac stanowią cztery projekty patternów na skarpetki powstałe po hasłem Martw się mniej, które z sukcesem (II nagroda) wzięły udział w konkursie ogłoszonym w 2019 roku przez łowicką firmę MORE (z okazji 5-lecia obecności na rynku). Na marginesie warto zaznaczyć, że nasza bohaterka często zdobywa różnorodne laury, jak nie stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego czy Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, to nagrody i wyróżnienia gremiów jurorskich – dziecięcych i profesjonalistów głównie za projekty graficzne związane z książką, w tym ilustracje, które są dla niej najważniejszym polem aktywności. Rafalska współpracuje z wieloma polskimi wydawnictwami. Projektuje plakaty i inne formy identyfikacji wizualnej. Świetnym przykładem są właśnie cztery projekty plakatów do klasycznych bajek, które, gdyby nie pionowy format, natychmiast mogłyby pojawić się jako wyklejki w nowym wydaniu słynnych baśni. Charakterystyczne jest tu podobne do innych prac wyczucie koloru, predylekcja do motywów roślinnych, gra ze skalą, drobne sylwetki Czerwonego Kapturka, Królowej Śniegu, Małej Syrenki i Calineczki zagubione w gąszczu ornamentu drzewek, liści i grzybków, śnieżynek, morskich żyjątek czy kwitnącej łączki. Zupełnie nieprzerażające to horror vacui.
Rafalska konstruuje swoje „kieszonkowe” światy stopniowo. Najpierw ręcznie na papierze, potem opracowuje je komputerowo, dodając kolor lub tworząc przeróżne kombinacje z pojedynczych motywów, multiplikując elementy, w zależności od kaprysu i potrzeby. I znakomicie sobie poczyna. Ma słabość do miniaturowej skali. Kto wie, czy z tego także nie wynikł wybór podłoża do zwycięskiego szkicownika (konkurs „Szkic ma moc”, Legnica 2021), którym stała się jedna z niewielkich formatowo książek wydanych dawno temu przez Czytelnik w ramach serii z Nike. A w nim cała galeria portretów krewnych Esów i Floresów, „ryjków”, rośliniątek i innych stworów – istot niby nieziemskich, ale nieodparcie sympatycznych i z pewnością przyjaznych środowisku.
Anita Wincencjusz-Patyna
[1]
[1] Olga Tokarczuk, Zielone dzieci, czyli Opis dziwnych zdarzeń na Wołyniu sporządzony przez medyka Jego Królewskiej Mości Jana Kazimierza, Williama Davissona, z tomu Opowiadania bizarne, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018, s. 10-44.