rozmowa z Jackiem Staniszewskim
Satyrykon: Pana plakatom często towarzyszą takie określenia jak mocne, kontrowersyjne, skandalizujące. Tymczasem seria dla Satyrykonu choć niepozbawiona przewrotnego poczucia humoru, jest subtelna, poetycka i jak się zastanowić – budzi wiele, bardzo różnorodnych skojarzeń. Prawdę mówiąc, już miałam pytać, czy porzucił Pan skandale i ostre środki, na rzecz bardziej zawoalowanych metod prowokowania dyskusji. Tymczasem pierwsze protesty już mamy. Czy ten cykl miał być probierzem polskiej pruderii, umysłowych ograniczeń, naszego poczucia humoru (lub jego braku), słowem polskiej mentalności?
Jacek Staniszewski: Skandal sam w sobie nigdy nie był moim celem. W zasadzie poruszam się moimi pracami gdzieś z tyłu…można powiedzieć, że jestem raczej jako Ghost Rider niż Superman. Mówię to, co myślę, ale i tak nawet w tych pracach najradykalniejszych, gdy np. głównym motywem staje się surowe mięso, to dla komfortu oglądającego zawiązuję całość na kokardę…nie tracąc przy tym przekazu. Burak jako taki bardziej mnie interesuje, ponieważ krwawi. Gdy jest cięty, ocieka barwą jak zraniony…lubię opowiadać się po stronie zranionych przywracając im godność. Zraniony cięty burak jako tradycyjnie polski odwołuje się bardziej do naszej chęci i potrzeby narodowej otrzymywania ciosów i pokazywania ran…taki patriotic fight club.
Z plakatami towarzyszącymi kolejnym edycjom Satyrykonu najczęściej bywało tak, że inspirowały do dość ogólnego zastanawiania się, czym jest satyra i jeśli wywoływały dyskusję, to przede wszystkim na tematy artystyczne (który lepszy, który gorszy, jednemu bardziej się podobał ten, innemu tamten). Pana plakat – jak kilka naprawdę nielicznych (by wymienić Lexa Drewińskiego czy Eugeniusza Geta Stankiewicza) wywołuje dużo żywszy odzew i przenosi dyskusję na inne, powiedziałabym bardziej zasadnicze pole. Czy tak właśnie pojmuje Pan rolę plakatu, satyry, sztuki? (I czy bycie Polakiem tu i teraz jest dla Pana czymś ważnym?)
Plakat jest dla mnie dziełem sztuki jak wiersz, utwór muzyczny, obraz czy rzeźba. Czy zawiera w sobie wątki satyryczne to zależy od wykonawcy…Pollock podejrzewam też miał momenty przekornego humoru nakładając wtedy inaczej farbę. Plakat jest opowiadaniem historii albo też jej ujawnieniem. Ujawnienie zaś czasem bywa bolesne, a czasem budzi ciepłe wzmacniające uczucia. Mi bliższa jest opowieść niż ułatwianie odbioru, co stało się ostatnio trendy na poziomie designu, w którym to poster przymila się stawiając bardziej na wygląd niż emocje. Wręcz emocje są w nim niepożądane. Ja uprawiam performance wizualny i staję zawsze po stronie właśnie emocji…forma jest ważna, ale przy emocjach podrzędna. Polakiem być to jak być człowiekiem. Tak bym to określił.
Używa Pan symbolu, którego znaczenie jest oczywiste dla każdego Polaka, ale mam wątpliwości czy dla obcokrajowca. Z drugiej strony lajki na facebooku już dowodzą, że projekty również ogromnie się podobają naszej międzynarodowej publiczności. Tam gdzie Polak zauważy przede wszystkim aluzję do naszych przywar, obcokrajowiec dostrzeże rzeczy bardziej uniwersalne – kulturowe cytaty (bo czyż ten burak nie owija się wokół nogi jak np. kosmyk w Narodzinach Wenus) lub np. aluzje do veggie love. Jak według Pana kształtuje się pod tym względem różnica przekazu?
Burak jest dla mnie jak każdy inny motyw…fakt…slangowo określa rodzaj przywary…dla mnie liczy się, że jest obiektem niby żyjącym…patrzę na kształt i szczegóły i mam już pomysły…dla mnie wszystko w sobie nosi potencjał kreatywny…różnorodność interpretacji za każdym razem jest niepoliczalna…ważne, by autor wskazał w swojej pracy swój punkt dając odbiorcy możliwość poszerzania go własnymi odczuciami.
Cykl opiera się na symbolu polskiego prostactwa, posługuje się Pan nim jednak dość przewrotnie. Mam wrażenie, że to pospolite warzywo (nota bene główny polski wkład w kuchnię światową) w Pana projektach nabiera szlachetności. Czy w polskim buraku jest coś fascynującego i dekonstrukcja buraczanej głowy może nas pozytywnie zaskoczyć? Czy może raczej rzecz w tym, że dyskusję na temat naszej słomy z butów i innych przywar można prowadzić niekoniecznie za pomocą prostackich środków?
Burak jest prostym i tanim warzywem i być może za bardzo przylgnął do biednych stołów. Kiedyś bieda na ogół kojarzona była z obniżeniem standardów…w tym pojmowania. Ja pokazuję, że zarówno w terenie nadjeziornym jak też zabudowanym…na łonie nimfy…za każdym razem jest kimś…a nie tylko burakiem z nizin…właściwie jak teraz się nad tym zastanawiam….próbuję wprowadzić buraka na salony…niech pokaże, co potrafi.
Znany jest Pan z wielu różnych działań. Dzięki Panu koncerty i płyty zespołów muzycznych (nie tylko tych, których był Pan twórcą) zyskały niepowtarzalną oprawę plastyczną, Pana plakaty są rozpoznawalnym znakiem i w dużym stopniu tworzą atmosferę gdańskich (i nie tylko) imprez kulturalnych, wraz ze swoimi studentami za pomocą ulicznej galerii plakatu prowadzi Pan dialog ze społeczeństwem, Pana nazwisko często jako pierwsze pojawia się tam, gdzie coś ważnego się wokół nas dzieje (np. wystawa plakatów Pana i Pana studentów w geście solidarności z Ukrainą). Gdy przeglądałam różne Pana plakaty, projekty dla Satyrykonu najbardziej przypominały mi nie plakaty Flądra czy Fety, ale plakat poświęcony Góreckiemu lub Pana własnej wystawie. Czy taka właśnie – wbrew pozorom „poważna” jest Pana wizja Satyrykonu? Czy też po prostu zdarzają się zlecenia, które można potraktować po części jako pretekst do własnego dialogu z widzem?
Ja zawsze prowadzę dialog z widzem…projekt z pozoru komercyjny jest w pełni tym dialogiem. Wyznaję zasadę, że jak ma się 5 minut, to nie można zmarnować tego czasu na gadanie bzdur…taki staromodny styl mam…szanujący słuchacza. Lubię interakcję.
Pana projekty dla Satyrykonu – plakat, okładka katalogu i zaproszenie ułożyły się w fascynujący, wzajemnie się oświetlający cykl (raczej trylogia niż tryptyk). Jednak można by w tym też widzieć trzy warianty jednego plakatu (już słyszymy „ten element lubię najbardziej”, „jaka szkoda, że tego też nie ma w formacie plakatu…” itd.) Gdyby rzecz potraktować w ten sposób, który Pan sam wybrałby jako najlepszy lub najważniejszy?
Jest więcej z tej serii …chociażby: nuklearny burak….lubię wszystkie te buraki, bo są dla siebie przyjaciółmi…jak w rodzinie…czarną owcę też się kocha. W ramach tego by krzewić przyjaźń względem buraka podkreślania chociażby wymaga przyjaźń polsko-niemiecka…pomimo trudnej przeszłej historii…i w tym miejscu zawołam: Burak über alles)))
Jacek Staniszewski (ur. 1957 r. w Lęborku) – malarz, grafik, muzyk, pedagog ASP w Gdańsku. Zajmuje się działaniami w przestrzeni publicznej, plakatem, instalacją, grafiką, rysunkiem. Studia na wydziałe grafiki użytkowej w ASP w Gdańsku w latach 1977/84. Obecnie ze stopniem dr.hab. prowadzi swoją pracownię na wydziale grafiki użytkowej w ASP w Gdańsku. Uczestnik blisko stu wystaw zbiorowych i indywidualnych w Polsce i zagranicą, laureat wielu nagród. Od 1982 r. prowadzi niezależną działalność muzyczną. W latach 1986/2014 wykonał przeszło 500 plakatów do wystaw, spektakli teatralnych i koncertów. Zaprojektował szatę graficzną płyt ponad 30 zespołów m.in. Bielizna, Apteka, Blenders, Ścianka, Mordy, Kury, Łoskot, Leszek Możdżer, Tymon & The Transistors, Olo Walicki Kaszebe. W 1998 roku na 100 bilboardach w Warszawie prezentowane były 3 autorskie projekty z cyklu: „Wild Life Is Us – Dzikie Życie to My”. Autor DROGI KRZYŻOWEJ wykonanej na zamówienie Zakonu Kamilianów w Warszawie. Jego prace znajdują się w zbiorach m.in. Muzeum Narodowego (oddział sztuki współczesnej) w Gdańsku, Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie.