W Galerii Satyrykon jeszcze do końca lipca Van Raemdonck. Zawsze dobrze jest spojrzeć na niego na nowo. Jak proponował Ronald Vanoystaeyen oglądać dokładnie i zrozumieć każdy element. A może patrząc na rękę Hindenburga na mapie pooglądać rozmaite mapy satyryczne (typowy motyw) z tamtych czasów. Albo wybiec w przyszłość i przy okazji obejrzeć okładki, jakie robił Van Raemdonck w „Dziadku do orzechów” (Notenkraker). Albo dla porównania spojrzeć na dzieła innego niezwykle wówczas znanego w Holandii artysty – Louisa Raemaekersa, który za satyrę antyniemiecką stanął przed sądem i pomyśleć, że bycie uchodźcą portretującym wojnę w neutralnej Holandii wymagało zapewne dyplomacji…
Wystawa w Galerii Satyrykon w na swój skromny sposób wpisuje się w działania związane z obchodami stulecia I wojny światowej. Bardzo interesujące prezentacje powstały w związku z tym w wielu miejscach. Wystarczy spojrzeć na przykład na strony ECC Kruishoutem w Belgii czy Muzeum Satyry i Karykatury w Forte Dei Marmi.
Temat „okropności wojny” tak imponująco reprezentowany w prasie francuskiej, belgijskiej i holenderskiej, włoskiej, ale i niemieckiej w satyrze polskiej chyba nie ma bogatego odpowiednika? Czasy międzywojenne, II wojna, Piłsudski, wojna polsko-bolszewicka – owszem. A I wojna? Choć coś tam oczywiście by się znalazło. Obok „Bulletje i Boonestaaka” można zajrzeć np. do Kamila Mackiewicza i pierwszego komiksu polskiego czy obejrzeć okładki „Muchy”. A przede wszystkim – oglądając rysunki w Galerii Satyrykon pamiętać, że w momencie wybuchu I wojny Van Raemdonck miał 26 lat. Aż się więc prosi potem udać się do teatru i porównać „skłonności do ostrości” czasów wojny z tymi 100 lat później…