Janusz Stanny (1932-2014)
Nawet gdyby nigdy nie przyjechał do Legnicy, jego wpływ na Satyrykon byłby ogromny. Od początku dla wielu biorących udział w konkursie twórców był inspiracją, wzorem i autorytetem. Dla wielu – najważniejszym nauczycielem. Myśl, aby w ramach imprezy zorganizować tę indywidualną wystawę, nasuwała się sama (1995). Dwukrotnie przewodniczył jury (1996, 1998), sam też wziął udział w konkursie. I tak, nieznacznie ustępując pola innym (Grand Prix zdobył wówczas przedstawiciel najmłodszego pokolenia, Przemysław Dunaj, a złoty medal Florian Doru Crihana), w 2000 roku został też naszym laureatem srebrnego medalu.
Sławomir Burzyński (1954-2014)
Ivan Haramija – Hans (1946-2014)
Patrząc z satyrykonowej perspektywy nie wierzył przede wszystkim lekarzom. Nie wierzył też gazetom i władzy. Wątpił w Opatrzność i dobre intencje bliźnich. Może ten wszechogarniający sceptycyzm natychmiast – gdy tylko pojawił się na Satyrykonie – zyskał mu uznanie i nagrodę (1986). A może raczej to, że dzięki jego rysunkom robiło się nie ponuro, ale jakoś jaśniej i weselej. I o to chodzi…
Małgorzata Tabaka (zm. 13 września 2014 r.)
W czasach, gdy często mówiło się o skrajnie zmaskulinizowanym środowisku satyry, wystawy prac Małgorzaty Młodnickiej, Jadwigi Okrassy i Małgorzaty Tabaki (Satyrykon 1996) przeczyły tej tezie. Rysunki Małgorzaty Tabaki towarzyszyły wówczas Satyrykonowi już od kilku lat i miło było obserwować kolejne etapy gry obrazowo-intelektualnej, w którą nas wciągała. Wielu zresztą nie mogło się oprzeć, choćby – jak się kilka lat później okazało – w kochającej rysunek Brazylii. Każdy kolejny rok skłaniał raczej, by czekać na następną porcję niż oglądać się za siebie. Dziś jeszcze bardziej można doceniać tę jakże charakterystyczną i finezyjną opowieść, często z motywem muzycznym w tle.
Szymon Bojko (1917-2014)
W swoim długim, barwnym życiu trafił również na Satyrykon (2006). Był niezwykle czarującym i ważnym gościem. Oglądając wystawę pokonkursową zachwycił się „Humorem zeszytów szkolnych” Małgorzaty Lazarek i mimo wciąż bogatych planów zawodowych i fizycznych niedomagań zgodził się napisać wstęp do wydawnictwa towarzyszącego w następnym roku jej wystawie indywidualnej. Jednak przede wszystkim stał się często wspominanym przyjacielem, dającym przy każdym (z racji przestrzennego oddalenia, niestety, przede wszystkim telefonicznym i mailowym) kontakcie dowody niespożytej energii i dowcipu.